niedziela, 18 maja 2014

Rozdział X

Poczułam na twarzy przyjemne ciepło i otworzyłam oczy, ale po chwili je zamknęłam, ponieważ słońce ostro mi świeciło. Odwróciłam się na drugą stronę i wstałam z łóżka. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu: 8:03. Wyszłam na balkon. "Ciepło..." Pomyślałam, że jest dobra pogoda do biegania. Weszłam do garderoby i wybrałam ubranie, a potem skierowałam się do łazienki. Wzięłam prysznic, umyłam zęby i twarz. Wysuszyłam włosy i szczepiłam w wysokiego kucyka, ubrałam się i zrobiłam delikatny makijaż. Przechodząc obok pokoju Lily usłyszałam głośne szczekanie. Zajrzałam tam i zobaczyłam siostrę próbującą założyć Harry'emu jakieś skarpetki. "Biedny piesek" zaśmiałam się. Na dole nie było nikogo. Zrobiłam sobie tosty i szybko zjadłam popijając sokiem jabłkowym. Wzięłam do ręki małą butelkę wody i wyszłam z domu. Zaczęłam biec w stronę parku. "Muszę przyznać, że nie tak źle u mnie z kondycją." Biegłam uśmiechając się do napotkanych ludzi. Przeważnie były to starsze panie lub pary trzymające się za ręce. Przywołałam w głowie obraz mojego chłopaka i teraz szczerzyłam się jak głupia. "Fajnie to musi wyglądać..."
Po jakiejś godzinie byłam bardzo zmęczona. Skierowałam się w stronę domu. Gdy już miałam wejść usłyszałam piski i wesołe okrzyki Lily dochodzące zza domu. Ominęłam huśtawkę i poszłam tam. Mama opalała się na leżaku czytając jakąś gazetę i raz po raz zerkając na Lily, która pływałam w kole w basenie. Uśmiechnęłam się do nich.
- Julie, może się do nas przyłączysz? - zapytała mama zerkając na mnie.
- No nie wiem...
- No choć Julie! Będzie fajnie - powiedziała siostra machając rączkami i posyłając mi piękny uśmiech. "I jak tu się nie zgodzić."
- Nie bój się, nie utopię cię - mama patrzyła na mnie rozbawiona.
- No dobra, niech wam będzie. Idę się przebrać - pobiegłam na górę. Harry spał. Weszłam do garderoby i znalazłam strój, który mi się teraz najbardziej podobał. Szybko się przebrałam i zeszłam na dół. Nim odłożyłam Iphone'a na stolik ogrodowy spojrzałam jeszcze na wyświetlacz. Była 10:00, czyli miałam jeszcze sporo czasu. Weszłam powoli do basenu.
- Mamo chodź i ty! - zawołałam.
- O nie, ja wolę sobie poleżeć - uśmiechnęła się do mnie.
- No mamoo... - próbowała spojrzeć na mnie groźnym wzrokiem, ale jej nie wyszło. - Ha, ha, coś ci nie pykło, mamusiu. Chodź tu, raz-dwa.
- Mamo, Julie ma rację! Choć do nas, pochlapiemy się tloskę - Lily postanowiła mi pomóc. Wyszczerzyłam się, gdy zobaczyłam, że mama wstaje i idzie do nas.
- Ja wam dam. Żeby własne córki tak starą matkę wrobiły - zaśmiała się i po chwili wchodziła do basenu.
- Jaką starą? Mamo, masz 37 lat, nie przesadzaj. Poza tym wyglądem i zachowaniem wyglądasz na 20 - zaśmiałam się przypominając sobie jaka moja mama jest. Jej własne żarty, z których sama się śmieje, te wszystkie przekomarzania, drobne "kłótnie" ze mną o byle co. To wszystko czyni ją młodszą o kilkanaście lat. Choć zawsze i tak się o mnie martwi i to sprawia, że jest najukochańszą mamą na świecie. Cieszę się, że łączy mnie z nią taka silna więź.
- Ha ha, chciałabym. Oj, kochanie zabawna jesteś. - Lily zaczęła ochlapywać mamę wodą i po chwili także ta była mokra. Po pół godzinnej zabawie postanowiłam się poopalać. Leżałam z zamkniętymi oczami i myślałam... Tak bardzo się cieszę, że mam Austina. To jest dziwne, ze on w ogóle się we mnie zakochał. "Przecież ja nawet sławna nie jestem..." Jest cudowny. Jestem ogromną szczęściarą, tyle dziewczyn, by chciało być na moim miejscu...
30 minut później siedziałam na kanapie, już przebrana i umyta. Włączyłam telewizor i "skakałam" po kanałach. Nagle natrafiłam na MTV i już tam zostawiłam. Przez 10 minut rozmawiali o jakichś gwiazdach. Potem zaczęła się jakaś piosenka i, gdy spojrzałam na ekran zamarłam. "To piosenka Austina!" Bardzo mi się spodobała. Wstałam i zaczęłam tańczyć, choć zdawałam sobie sprawę jak to wyglądało. Zorientowałam się, że to pierwszy utwór Austina, który słyszę. "Ale jestem głupia, mogłam wcześniej coś przesłuchać..." Po zakończeniu usiadłam ponownie na kanapie i słuchałam, bo teraz były wiadomości o moim chłopaku.
"Przed chwilą słyszeliśmy jedną z najnowszych piosenek Austina Mahone "What About Love". Cieszemy się, że ten chłopak zdobywa coraz więcej fanów na całym świecie. Trzymamy kciuki za jego karierę. Wczoraj otrzymaliśmy pewne zdjęcie... Mieliśmy rację. Austin Mahone i tajemnicza dziewczyna razem.  Czy to prawdziwa miłość, czy tylko zabawa? Wydają się szczęśliwi. Ciekawe co na to fanki Austina. A teraz kolejny hit tego la..."
Nie słyszałam już dalej nic, bo zamarłam. Tam było zdjęcie jak się całujemy z wczorajszego wieczoru, przed moim domem! "Skąd oni to mają? Kto normalny o tej godzinie chodzi za kimś i robi zdjęcia?" Wkurzyłam się... Wyłączyłam telewizor i poszłam do swojego pokoju. Trzasnęłam drzwiami i padłam na łóżko. Harry przybiegł do mnie i mnie lizał po ręku. Przytuliłam go. Wzięłam laptopa i przeglądałam różne stronki. Na jednej było to samo zdjęcie co wtedy... A po nim różne komentarze:
"Ta blondyna w ogóle nie pasuje do Austina! On zasługuje na kogoś lepszego!"
"Moim zdaniem to nie nasza sprawa z kim nasz idol się spotyka, najważniejsze, żeby był szczęśliwy... Choć ta dziewczyna wygląda przyjaźnie."
"Jak wy możecie ją hejtować nic o niej nie wiedząc? Moim zdaniem jest śliczna i jeśli Austn ją kocha to musi być wspaniała..."
"Ładna"
"Ee... dziwne. Ktoś w ogóle słyszał o niej cokolwiek?"
"Wygląda całkiem sympatycznie, mam nadzieję, że Austin jest z nią szczęśliwy."
I jeszcze inne... Zasmuciły mnie te negatywne, ale cóż... Takie życie dziewczyny gwiazdora...
Zamknęłam laptop i w tym momencie dostałam sms'a.
Od: Rose <3
"Julie, mogłabyś do mnie przyjść? Proszę... ;("
Wystraszyłam się... Co się mogło stać?
Odpisałam i po chwili wybiegłam z domu szybko zakładając buty.
Do: Rose <3
"Jasne, już idę."
Zapukałam do jej domu i otworzyła mi ona. Miała czerwone od płaczu oczu. Nic nie mówiąc przytuliłam ją do siebie i głaskałam delikatnie po plecach, a ona wtedy się rozpłakała.
- No już ćsii - pocieszałam ją. Odkleiłyśmy się od siebie i poszłam za nią nic nie mówiąc. Minęłyśmy salon i poszłyśmy schodami na górę. Przyjaciółka otworzyła drzwi i przepuściła mnie.  To był jej pokój. Usiadła na łóżku i poklepała miejsce obok niej. Poczłapałam tam i spojrzałam na nią. W jej oczach widać było smutek. - Słońce, co się stało?
- M-moi... moi rodzice się rozwodzą - "Co?!"
- Jak to możliwe? Przecież twoi rodzice zawsze byli idealną parą...
- Raczej na taką wyglądali... Już od kilku tygodni ciągle się tylko kłócą, krzyczą. Mam tego dość. Wczoraj przechodząc obok ich sypialni słyszałam słowa mamy, że złożyła pozew o rozwód. Na to mój ojciec jej odkrzyknął, że ma to gdzieś i cieszy się, bo nareszcie będzie wolny... Julie, może to moja wina?
- Spokojnie. Na pewno to nie jest twoja wina... Chyba nie muszę ci tłumaczyć, że czasami dwoje ludzi się nie dogaduje i już tak musi być... Słońce, dasz radę...
- Łatwo ci mówić! Ty tak nie masz. Masz idealne życie. Masz świetnego chłopaka. Twoja mama jest taka fajna, tata też... - spojrzałam na nią z bólem w oczach. "Nie prawda, nie mam idealnego życia. Nigdy nie zapomnę tego co było kilka miesięcy temu. Udaję wiecznie szczęśliwą, bo nie chce martwić ich wszystkich..." - Przepraszam, ja nie chciałam. Jestem taką beznadziejną przyjaciółką. Jak coś palnę to... - nie dokończyła, bo jej przerwałam.
- Nie prawda, to ja jestem beznadziejna. Mogłabym wreszcie o tym wszystkim zapomnieć i żyć dalej. Nawet pocieszyć cię nie potrafię, przepraszam - teraz już płakałyśmy obydwie, przytulając się. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam...
Obudziłam się przez własny telefon. Ktoś dzwonił. Siadłam niemrawo. Rose spała i tuliła moją rękę. Uśmiechnęłam się na ten widok. Szybko wyjęłam telefon z kieszeni, aby nie obudzić przyjaciółki. To był Austin. Wyszłam na korytarz i odebrałam.
- Halo? - zapytałam jeszcze zaspana.
- Hej, kotku. Spałaś? - powiedział ciepłym głosem.
- Jakoś tak wyszło. Jestem u Rose i obie musiałyśmy się wygadać, popłakałyśmy razem i nawet nie wiem kiedy usnęłyśmy...
- A coś się stało?
- Nie... Tylko Rose ma problemy i z nią to wszystko przeżywałam...
- No dobra, już nie będę wypytywał. Chciałem ci powiedzieć, że niestety nie możemy się spotkać za tą godzinę, bo muszę jechać do studia... Przepraszam skarbie...
- Nie no, nic się nie stało.
- A wieczorem mogłabyś? Byśmy się wybrali na jakąś randeczkę - zaśmiał się.
- Jasne - też się zaśmiałam. - Chętnie.
- Too... 18:00 może być?
- Taak - powiedziałam i usłyszałam, że Rose mnie woła. - Muszę kończyć, Rose się obudziła.
- Okey, to do zobaczenia.
- Paa - cmoknęłam do telefonu i się rozłączyłam, a potem się z siebie zaśmiałam. Weszłam do pokoju. Przyjaciółka siedziała i niemrawo przecierała oczy. - Rozmawiałam przez telefon - podniosłam go do góry, a następnie schowałam do kieszeni.
- To pewnie przeszkodziłam...
- Nie, jasne, że nie - uśmiechnęłam się do niej i siadłam na łóżko. - Jak się czujesz?
- Lepiej, sen mi dobrze zrobił, jakkolwiek dwuznacznie to brzmi - powiedziała, a ja spojrzałam na nią z uniesionymi brwiami i po chwili obie śmiałyśmy się w głos.
- Oj, ty mój debilu - przytuliłam ją mocno do siebie. - Nie martw się. Twoi rodzice wiedzą co robią.
- Może i tak. Idziemy zrobić coś do jedzenia? - uśmiechnęła się i chwilę później schodziłyśmy na dół.
- To co robimy? - "Po co ja pytam, to oczywiste, że powie naleśniki..."
- Hmm... Może naleśniki? - spojrzała na mnie z błyskiem w oczach. "Wiedziałam!"
- Jak zawsze - zaśmiałam się. - Ale niech ci będzie, wiem, że je uwielbiasz. - Zaczęłyśmy robić ciasto, a potem smażyłyśmy je na patelni. Po chwili miałyśmy kupkę naleśników. - Myślisz, że my to wszystko zjemy? - spojrzałam na nią jak na chorą psychicznie. - Ja zjem 3 maksymalnie.
- Oj cicho... Najwyżej damy je jakiemuś bezdomnemu psu...
- Ha ha, powodzenia - wyszczerzyłam się do niej, a po chwili zajadałyśmy się pysznymi naleśnikami z czekoladą i truskawkami.
- Mmm, przepyszne - powiedziała Rose, gładząc się po brzuchu. - Więcej nie dam rady, cztery wystarczą.
- Ty już zjadłaś cztery?! Ja drugiego zaczynam - zaśmiałam się.
- Bo ty zawsze tak wolno jesz, misiu... - Wstała od stołu i włożyła swój talerz do zmywarki i zaczęła myć miskę po cieście. - Masz jakieś plany na dziś?
- Mam się spotkać wieczorem z Austinem, ale jeszcze nie wiem gdzie - wzruszyłam ramionami. - A ty?
- Nie, ale może pójdę pobiegać.
- Ej, to może być poszła z nami? We trójkę...
- Zwariowałaś? Jeszcze brakuje mi widoku obściskujących się zakochanych - zaśmiała się, a ja z nią. - Nie chce wam przeszkadzać...
- Teraz to ty zwariowałaś. Wiadomo, że nie będziesz nam przeszkadzać - zaczęłam się zastanawiać nad tym, a po chwili klasnęłam w dłonie, tak głośno, że aż Rose podskoczyła. Zaśmiałam się i po chwili odstawiałam mój pusty talerz do zmywarki.
- Kobieto, ty chcesz, żebym zawału dostała? - powiedziała krzywiąc się, ale po chwili też się zaśmiała. - To co wymyśliłaś ?- powiedziała, bo, jak domyślałam się, nadal miałam zacięty wyraz twarzy. Siadłam przy stole, a po chwili ona też. - No gadaj.
- A, gdy byśmy zabrali jeszcze Davida i Caroline? Tak w piątkę? Myślę, że to świetny plan. Zaraz zadzwonię do Austina i mu o tym powiem. Wydaje mi się, że się ucieszy, bo to w końcu też jego przyjaciele, a we dwoje kie... - nie dokończyłam, bo Rosalie przerwała mój słowotok.
- Hej, hej kochana, przystopuj. Dobry pomysł, ale... - tym razem to ja jej przerwałam.
- Żadne, ale! Idziemy i już - wyjęłam telefon i po chwili usłyszałam głos Austina w komórce.
- Hej kotku, coś się stało?
- Nie. Dzwonię ci powiedzieć, że może spotkamy się wieczorem w piątkę? Ja, ty, Rose, David i Caroline? A we dwoje kiedy indziej... Pomyśl, będzie fajnie, tak jak tamtym razem...
- Ooo świetny plan - powiedział, a ja pokazałam Rosalie uniesiony kciuk w górę. - Czy już mówiłem jaka jesteś inteligentna?
- Ee tam, każdy mógł takie coś wymyślić - zarumieniłam się na jego słowa i usłyszałam parsknięcie przyjaciółki.
- Nie prawda. Słuchaj, bo kilka minut temu dzwonił do mnie Alex i on właśnie wraca z Meksyku... Będzie już za jakieś 20 minut w domu.
- Oo, to i on jeszcze - wyszczerzyłam się, bo przypomniałam sobie wszystkie moje plany zeswatania Alex'a z Rose.
- Jasne, to mu powiem i mogę jeszcze powiadomić pozostałą dwójkę.
- Ok, ok.
- Dobra, ja spadam, bo zaraz jadę do tego studia - słyszałam w jego głosie zmęczenie.
- Trzymaj się, kochanie. Paa.
- Pa kotku - odpowiedział i się rozłączył.
- Zakochani... - roześmiała się Rose.
- Ha, ha. Idziemy się przejść?
- Jasne. - Założyłyśmy buty i wyszłyśmy z jej domu. Gdy byłyśmy już w parku stanęłam w miejscu zszokowana, bo zobaczyłam...




************************************************
Miałam dodać wczoraj, ale poszłam na imprezę do przyjaciółki z okazji jej urodzin, więc nie zdążyłam... Mam taką małą prośbę.Chcę zobaczyć ile osób czyta moje wypociny. Więc proszę Cię - jeżeli czytasz pozostaw po sobie jakiś ślad w komentarzu, chociażby kropkę... To dla mnie ważne, dziękuję, kocham Was <3

10 komentarzy:

  1. Jo ci tam godać ni musa żeto cytom bo ty dobrze wis :****
    Meeeegaśny! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. MEGA MEGA MEGA MEGA ♥♥♥♥♥ ŚWIETNIE PISZESZ !! ♥ CZEKAM NA NEXT ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Supeeerrr. Po prostu megaaaa!! <3 Chcę następny już hah .. ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne opowiadanie. Kiedy następne :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Megaaa <3 kiedy bd nastepny rozdzial ?? :D

    OdpowiedzUsuń