czwartek, 1 maja 2014

Rozdział VI

Obudziłam się dość wcześnie, bo około 8:00. Wstałam i wyszłam na balkon. Jak na lato było dość chłodno. Postanowiłam założyć dziś to. "Wczoraj był świetny dzień. Odkąd tu jestem przytrafiają mi się same miłe rzeczy, nie to co w Manchesterze..." Zrobiłam poranną toaletę i lekki makijaż. Uplotłam z włosów warkocza na bok i siedząc na łóżku, buszowałam w Iphonie. Przyglądałam się mojej tapecie i rozmarzyłam się... "Ciekawe czy kiedyś uda mi się go spotkać..." Gdy udało mi się ''powrócić'' na ziemię weszłam na Facebooka. Miałam 3 nowe zaproszenia do znajomych. Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam, że są to zaproszenia od Austina, Caroline i Davida. Później weszłam na Twittera i zobaczyła post Mahone'a dodany wczoraj wieczorem: ''Świetnie spędzony wczorajszy dzień. Dziękuję moim wspaniałym przyjaciołom xx". Szczerzyłam się jak głupia do ekranu. "Szkoda, że dziś nie zobaczę się z Austinem... Zaraz co?! Znam go zaledwie 3 dni... Co ja wygaduję. Pewnie za kilka dni zapomni o moim istnieniu, w końcu to gwiazda... Ale jaka..." Wyszłam z TT i zeszłam na dół. Czułam cudowny zapach. Weszłam do kuchni i oparłam się o ścianę. Mama stała i smażyła jakieś placki.
- Hej mamuś, co smażysz? - powiedziałam uśmiechając się. Odwróciła się w moją stronę i także się uśmiechnęła,
- Postanowiłam zrobić dziś prawdziwe amerykańskie śniadanie: pancakes - rzekła odwracając się w stronę patelni. "Wow, teraz to na serio mnie zaskoczyła."
- Oo cudownie - wyszczerzyłam się jakby do siebie. - Może ci pomóc?
- Jeśli to możesz to posmaruj te gotowe miodem - powiedziała przekładając placek.
- Okey, okey. - Wzięłam kilka i przełożyłam na duży talerz, a następnie wyjęłam miód. Smarowałam wszystko bardzo dokładnie, aż mama zaczęła się ze mnie śmiać.
- Jul, aż tak nie trzeba - śmiała się głośno.
- Och, mamo. Musi być wspaniale, przecież to nasze pierwsze takie śniadanie.
- No w sumie. Jeżeli już skończyłaś te smarować to leć obudzić Lily. - Umyłam ręce i popędziłam na górę. Pchnęłam drzwi, na których znajdowała się tabliczka z napisem: ''Pokój Księżniczki Lily''. Uśmiechnęłam się i podeszłam do łóżka małej. Tak słodko spała.
- Liluś, skarbie, obudź się - mówiłam, delikatnie dotykając ją za ramię. - Mama zrobiła pyszne śniadanie, no już. - Otworzyła swoje błękitne oczka i przeciągnęła się.
- Dobze Julie, jus idę - pocałowałam ją w czółko na powitanie i zeszłam na dół.
- Mała zaraz przyjdzie - powiedziałam wchodząc do kuchni. Po kilku minutach jedliśmy już wspólnie śniadanie, oczywiście bez taty, który jak zwykle jest w pracy. "No cóż... Ktoś musi nas utrzymać." Śniadanie było przepyszne. Podziękowałam i włożyłam talerz do zmywarki i zmyłam się na górę. Miałam jeszcze 3 godziny do spotkania z Caroline. Położyłam się na łózko i zaczęłam słuchać muzyki. Przeważnie były to utwory wykonawców i zespołów takich jak: One Direction, Justin Bieber, Cody Simpson, One Republic. Po jakimś czasie wstałam i postanowiłam ogarnąć w pokoju, bo przez te 3 dni trochę się nabrudziło, ładnie mówiąc. 20 minut później było czyściutko i tu i w łazience mojej i Lily. Poczułam wibrację w kieszeni. Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu, dzwoniła Caroline.
- Hej Caroline - powiedziałam wesoło.
- No hej, kochana. Jak tam? - zapytała równie radośnie.
- A dobrze, właśnie jestem po sprzątaniu - zaśmiałam się.
- Oo. Pamiętaj o 13.00 w Starbucks'ie.
- Jasne, pamiętam.
- Przepraszam, muszę kończyć, a liczyłam na dłuższą rozmowę... - W jej głowie czuć było smutek.
- Nie bo, spokojnie. To do zobaczenia, papa.
- No pa, buźki - i się rozłączyła. "Powiem szczerze, że polubiłam Car i stwierdzam, że mogłabym się z nią zaprzyjaźnić." Po sprzątaniu nie miałam co robić, więc postanowiłam się przejść. "Może zabiorę Lily ze sobą?" Zeszłam na dół. Mama siedziała i czytała książkę, a siostrzyczka oglądała jakąś bajkę. Podeszłam bliżej.
- Mamo, mogłabym zabrać Lily na spacer po okolicy? Park, itp. - zapytała.
- Jasne, czemu nie? - uśmiechnęła się ciepło wyglądając za książki. - Słyszałaś Lilka? Szykuj się.
- Taaaak! - krzyknęła z entuzjazmem. - Dziękuję Julie - podbiegła do mnie i przytuliła się do moich nóg.
- Nie ma sprawy, skarbie. No już zakładaj buty i sweterek - pogoniłam ją i "poleciała" do przedpokoju. Poszłam jeszcze do mojego pokoju po małą torebkę, gdyż nie miałam kieszeni. Wzięłam także trochę pieniędzy i pomadkę. Schodząc na dół usłyszałam krzyk Lily:
 - Julie, no choć jus. - Zaśmiałam się, mała była bardzo niecierpliwa. Założyłam buty i biorąc dziewczynkę za rękę, wyszłam. Szłyśmy w stronę parku. Zobaczyłam budkę z lodami i postanowiłam nam kupić. Dla siebie wzięłam lody cytrynowe, a dla Lily truskawkowe. Pałaszując usiadłyśmy na ławce. Z daleka zobaczyłam znajomą osobę. "No tak, to David". Zobaczył mnie i uśmiechnął się w naszą stronę.
- Cześć Julie - powiedział podchodząc. - Witam małą damę - zwrócił się do mojej siostry podając jej dłoń. Ona spojrzała na niego tymi wielkimi oczkami, a potem przywitała się z nim.
- Hej, hej, co tu robisz? - uśmiechnęłam się.
- A właśnie wracam od Car. Już nie może doczekać się waszego spotkania - zaśmiał się, a ja razem z nim.
- To tak, jak ja - rzekłam szczęśliwa. - Może usiądziesz i się przyłączysz?
- Chciałbym, muszę wracać, bo brat ma do mnie jakąś sprawę. Powiedział mi jedynie, że chodzi o mój samochód, więc lepiej lecę - podszedł i przytulił mnie lekko na pożegnanie.
- To cześć - uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Pa - odwzajemnił uśmiech - i żegnaj mała księżniczko - powiedział do Lily, a ta roześmiała się w głos. Poszedł. Postanowiłam już wracać. Wzięłam siostrę za rączkę i poszłyśmy w stronę  naszego domu...
Pół godziny później leżałam na łóżku i się nudziłam. Było kilka minut po 12:00. "Chyba czas się szykować." Weszłam do łazienki, poprawiłam makijaż i  włosy. "Ociepliło się trochę więc nie będę nic zakładać." Jak pomyślałam tak zrobiłam i już kilka minut później wychodziłam z domu. Miałam tylko kilka minut drogi, więc postanowiłam pójść piechotą. 15 minut później siedziałam w Starbucks'ie czekając na Caroline. Chwilę później zobaczyłam dziewczynę wchodzącą do środka. Podeszła do niej i ucałowała mnie w policzek.
- Hej kochana, długo czekasz? - zapytała rozpromieniona.
- Nie, kilka minut - zaraziła mnie swoim humorem. - Siadaj i zamawiamy coś.
- Ok, ok. Na co masz ochotę?
- Hmm... może ty nam coś wybierzesz, ufam Ci - powiedziałam śmiejąc się,
- Oo, dobra decyzja - puściła mi oczko. - Zaraz wracam.
*Pół godziny później*
Spędziliśmy czas bardzo miło. Poznałam lepiej Caroline i czułam w niej bratnią duszę. Miałyśmy dużo wspólnego. Teraz szliśmy do kina.
- Tak w ogóle, to nie wiem czy wiesz, ale Austin cię bardzo lubi - odezwała się nagle, a ja się zarumieniłam. - David mówi, że cały czas o tobie mówi. Podobasz mu się - puściła mi oczko, a ja słysząc te słowa o mało co nie zemdlałam.
- Wątpię... Austin jest gwiazdą, może mieć każdą... - powiedziałam patrząc na czubki swoich butów.
- Co z tego, że jest gwiazdą. On nie jest taki. Zachowuje się jak zwykły chłopak, zresztą chyba możesz to potwierdzić sama.
- Tak, to prawda.
- Przyznaj, że i ty go lubisz - powiedziała, a ja nie wiedziałam co powiedzieć.
- Może trochę... - przygryzłam wargę.
- Taa... trochę... Dobra, już cię nie męczę. Na jaki film masz ochotę? - zmieniła temat.
- Zobaczymy co grają - zaśmiałyśmy się. Weszłyśmy do holu i była tam spora kolejka.
- Trochę sobie poczekamy... - powiedziała. - Oj tam, damy radę - uśmiechnęła się.
Stałyśmy ze 20 minut i rozmawiałyśmy o wszystkim. Wspólnie ustaliłyśmy, że pójdziemy na jakąś komedię. Kilka minut później siedziałyśmy już na sali kinowej z popcornem i colą.
Film był świetny. Co chwila się śmiałyśmy. Zawsze lubiłam oglądać komedie. Śmiejąc się można zapomnieć o wszystkich problemach. Było po 17:00. Postanowiłyśmy wracać do domów. Car nie mieszkała daleko ode mnie. Pożegnałyśmy się dziękując za miłe popołudnie. Weszłam do domu i zobaczyłam mamę jak zwykle coś gotującą.
- Hej mamo. - Weszłam do kuchni.
- Oo, cześć Julie. Za jakieś 20 minut będzie obiad - powiedziała, a ja poszłam na górę do swojego pokoju. Siadłam na łóżku i weszłam na Facebooka, a następnie zalogowałam się na skype. Zobaczyłam, że Rose jest dostępna i po chwili zobaczyłam, że dzwoni do mnie. Odebrałam i włączyłam kamerkę. Na ekranie uśmiechały się do mnie trzy osoby. Były to: Rose, Katy i Amy. Uśmiechnęłam się szeroko i pomachałam im.
- Hej skarbie - powiedziała Rose, a potem dziewczyny.
- Witajcie kochane. Jak tam u was?
- U nas po staremu, lepiej opowiadaj co u ciebie - odezwała się Amy. - Cała promieniejesz.
- U mnie bardzo fajnie. Poznałam ostatnio chło... - nie zdążyłam dokończy, bo poczułam wibrację telefonu. - Przepraszam was, ktoś dzwoni. - Spojrzałam na wyświetlacz i się uśmiechnęłam, gdy zobaczyłam, że to Austin. Usłyszałam cichy chichot. No tak, jak to musiało wyglądać.
- No odbieraj, my nie będziemy podsłuchiwać - wyszczerzyła się Rose. Uśmiechnęłam się do nich i odebrałam.
- Słucham? - powiedziałam niepewnie.
- Czeeść Julie - przedłużył pierwszy wyraz, na co się rozluźniłam i zaśmiałam. Zapomniałam, że dziewczyny wszystko słyszą i widzą.
- Hej, co tam?
- A nic ciekawego. Dzwonię z pewną propozycją...
- Jaką?
- Może poszlibyśmy dziś do wesołego miasteczka? - poczułam niepewność i nadzieję w jego głosie.
- Jasne, czemu nie. I tak praktycznie nic nie robię. - Spojrzałam na dziewczyny. Widziałam, że próbowały podsłuchać głos po drugiej stronie telefonu, choć im nie wychodziło.
- To się cieszę, że się zgadzasz, bo już się stęskniłem - powiedział, ja zachichotałam.
- Ja też. To o której? Może przyjdę po ciebie o 19:00?
- Okey, może być.
- To jesteśmy umówieni. Do zobaczenia, Jul.
- Do zobaczenia, Austin - i rozłączyłam się. Cieszyłam się jak małe dziecko. Spojrzałam na dziewczyny.
- Przepraszam - powiedziałam. Zaśmiały się.
- Kochana, przepraszasz nas za umówienie się na randkę? Czy co? Bo nie rozumiem - rzekła Katy i nadal się śmiały.
- Po pierwsze, za to, że odebrałam, a po drugie to nie randka...
- No ciekawe - wyszczerzyła się Rose.
- Opowiadaj o tym chłopaku - i zaczęłam opowiadać. Po 10 minutach mama wołała mnie na kolację. Odkrzyknęłam jej, że zaraz przyjdę.
- Uu, moja Jul jest podrywana - powiedziała Rose z uśmiechem.
- Jaka tam podrywana? Skończcie już - pogroziłam im palcem, a następnie wybuchnęłam śmiechem.  - Muszę kończyć, mama woła na kolację.
- A potem na randkę z Austinkiem, mm - widziałam jak szczerzą się do siebie. - Dobra, trzymaj się, mała, buziaki. - Pożegnałam się z nimi i zeszłam na dół. Po zjedzeniu pysznej kolacji, naszykowałam sobie ubranie i weszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się, a następnie zrobiłam dość mocny makijaż. Włosy rozpuściłam. Wzięłam torebkę i schowałam do niej najpotrzebniejsze rzeczy, a także założyłam sweter. Wyjrzałam przez okna. Stał już tam Austin i jakiś czarny samochód. Zbiegłam na dół i wyszłam. Chłopak spojrzał na mnie i szczęka mu opadła.
- Prześlicznie wyglądasz. - Podszedł do mnie i wziął mnie za rękę. Zilustrowałam go od dołu do góry. Miał czarne spodnie i szarą bluzę. "Wygląda bosko" stwierdziłam.
- Dziękuję, ty też niczego sobie. - Uśmiechnęłam się szeroko. Zobaczyłam przed moim podwórkiem czarny samochód. Zdziwiłam się.
- Zapraszam - otworzył mi tylne drzwi i wsiadłam, a on zaraz za mną. Patrzyłam na niego pytającym wzrokiem. - Przecież nie pójdziemy na pieszo - zaśmiał się.
- No tak, ale...
- Żadnego "ale". - Uśmiechnął się do mnie. "To będzie niezapomniany wieczór..."
Dojechaliśmy na miejsce i poszliśmy w stronę biletów.
- To co najpierw? Tunel strachu może być? - Wyszczerzył się do mnie.
- No w sumie. Ale proszę się ze mnie nie śmiać, gdy będę piszczeć - zaśmiałam się, a Austin razem ze mną.
- O to się nie martw. - Kupiliśmy dwa bilety i po chwili siedzieliśmy w wagonie. Mam nadzieję, że nie będzie, aż tak strasznie chociaż w sumie uwielbiam straszne rzeczy, filmy, itp. Ruszyliśmy. Rozglądałam się na boki. Nagle  góry wyskoczył jakiś szkielet. Zaczęłam piszczeć i wtuliłam się w Austina, a on mnie objął. W jego ramionach czułam się bezpiecznie. Reszta jazdy minęła spokojnie. Po wyjściu nadal miałam w głowie te straszne jęki.
- Świetnie było, nie uważasz? - powiedział chłopak prowadząc mnie na kolejną atrakcję.
- No nawet, chociaż strasznie - zatrzęsłam się na samo wspomnienie tych widoków.
- Trochę... - uśmiechnął się i pognaliśmy tym razem na kolejkę górską. Było bardzo fajnie. Byliśmy jeszcze na kilku innych atrakcjach. Niestety czas szybko minął i trzeba było wracać. Austin zadzwonił po samochód i po chwili w nim siedzieliśmy. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się głośno. Atmosfera była wspaniała. W końcu podjechaliśmy pod mój dom i wysiedliśmy. Odprowadził mnie pod drzwi i tym razem on cmoknął mnie w policzek i zobaczyłam błysk w jego oku.
- Dziękuję ci bardzo za dzisiejszy dzień. Dawno się tak wspaniale nie bawiłem. - Złapał mnie za dłoń.
- Ja też, było bardzo miło.
- Mam nadzieję, że jutro też się spotkamy - powiedział z czarującym uśmiechem na twarzy. Odwzajemniłam uśmiech. - To jeszcze zadzwonię, jeszcze raz dziękuję i muszę iść. - Pomachałam mu na do widzenia i weszłam do domu, a potem weszłam do kuchni i nalałam sobie pomarańczowego soku. Poszłam ze szklanką na górę i szczerzyłam się sama do siebie. Siadłam na łóżku biorąc laptopa na kolana. Poczułam wibrację w telefonie. Przyszła mi wiadomość:
Od: Austin ;3
"Hej śliczna. Niestety jutro nie możemy się spotkać ,choć bardzo bym chciał... Zadzwonił do mnie menadżer, że mam jutro jakiś wywiad i sesję. Przepraszam, spotkamy się pojutrze. Trzymaj się xx"
"Szkoda... Teraz nie mogę doczekać się soboty..." Weszłam na portale społecznościowe, chwile popisałam ze znajomymi z Anglii i wyłączyłam laptopa. Przebrałam się w piżamę i poszłam spać...

2 komentarze:

  1. Jak zawsze nieziemski! ;*
    Podziwiam! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję <3 Twoje opowiadanie także jest świetne ^^

      Usuń