czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział IV

Było bardzo gorąco. Po odprawie tata zamówił taksówkę i pojechaliśmy do naszego nowego domu. Chociaż tego nie dało się nazwać domem... To była najprawdziwsza willa! Stałam tak z otwartą buzią i wytrzeszczonymi oczami.
- Podoba się? - mama zaśmiała się na mój widok.
- Mamo... to jest wspaniałe! - wykrztusiłam.
- Nie chcesz zobaczyć jak wygląda w środku? - zapytał tata otwierającym drzwi. Rzuciłam walizki przed dom i wbiegłam szczęśliwa do naszego nowego domu. Najpierw był nie duży przedpokój, a potem przepiękny salon. Byłam w szoku. Dalej znajdowała się sypialnia rodziców. Po wyjściu znajdowały się schodki. Pierwsze co zobaczyłam, po wejściu na górę, to białe drzwi z zawieszką ''Pokój Księżniczki Lily''. Weszłam do środka. Był nie duży, ale śliczny. Wyszłam z niego i poszłam korytarzem dalej. Znajdywały tam się kolejne drzwi. Weszłam i była to łazienka. Hmm... czyli jest ona moja, bo rodzice śpią na dole i tam też mają łazienkę i pewnie tam będą kąpać Lily. Zamknęłam drzwi i zobaczyłam kolejne drzwi, był to jakiś nieduży pokój. Na samym końcu korytarza znajdował się ostatni pokój. Przeczuwałam, że to mój. Weszłam i zamarłam. Był piękny! (Pokój). Nie wiem jak rodzice to zrobili, ale on był taki o jakim zawsze marzyłam: stylowy i elegancki. Były tam drzwi prowadzące do dużej garderoby i drzwi na balkon. Wyszłam i oparłam się o barierkę. Był stąd piękny widok na nasz basen, a dalej na miasto. Była godzina 6:00. No tak lecieliśmy bardzo długo, a ja większość czasu przespałam. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Na sofie siedzieli rodzice, a obok nich Lily oglądała każdy zakamarek salonu.
- Tu jest pięknie! Kocham was, cieszę się, że się przeprowadziliśmy. Nie wiedziałam, że tu będzie tak cudownie, ile to musiało kosztować... Ale bogatemu wolno - zaśmiałam się.
- Kochanie, ty się nie martw kosztem. Wiesz, że nas stać, a poza tym połowę kosztów domu pokryła firma twojego taty - mama puściła mi oczko. Mój tata zawsze dużo zarabiał, a mama nie pracowała. Teraz tata ma jeszcze lepszą pracę, ponieważ awansował i dzięki temu się przeprowadziliśmy... Mam fajne życie, choć do szczęścia brakuje mi tylko chłopaka. Ale nie powinnam się tym przejmować, kiedyś znajdę tego jedynego.
Wzięłam moje walizki z przed pokoju i zaniosłam do swojego pokoju. Rozpakowałam torby, rozkładając ubrania na właściwych półkach w garderobie. Potem naszykowałam to i wzięłam prysznic. Ubrałam się, wysuszyłam włosy, powtórnie szczepiłam je w wysokiego kucyka i poprawiłam makijaż. Na dole zjadłam jabłko. Ostatnio w ogóle mało jem. Postanowiłam się przejść i pozwiedzać. Wzięłam torebkę i wyszłam.
Szłam powoli oglądając się na każdą stronę. Było to pięknie. Mieszkałam w dzielnicy gdzie było pełno zielonych drzew i kwiatów. Udałam się do parku. Obejrzałam się w prawą stronę i nagle poczułam, że z kimś się zderzyłam. Upadłam na ziemię i przetarłam ręką czoło. Podniosłam głowę do góry i zobaczyłam chłopaka w kapturze i ciemnych okularach, podającego mi rękę. Po chwili namysłu złapałam ją i wstałam.
- Bardzo Cię przepraszam. nie chciałam na ciebie wpaść - powiedziałam nieśmiale.
- Nic się nie stało, naprawdę - zaśmiał się .- Co taka piękna dziewczyna jak ty robi tu sama? -  zarumieniłam się słysząc te słowa.
- Dopiero się przeprowadziłam i zwiedzam - uśmiechnęłam się lekko.
- To może ja cię oprowadzę po mieście?
- Nie chcę ci zabierać czasu... - zaczęłam, ale mi przerwał.
- I tak nie mam nic innego do roboty, bardzo chętnie to zrobię - wyszczerzył się pokazując lśniące, białe zęby.
- No to okey.
- No tak gdzie ja mam głowę. Austin jestem - zdjął okulary i podał mi rękę. Spojrzałam w jego oczy. Wydawało mi się, że gdzieś już go widziałam... Nie wiem może mi się wydaje. - Hej żyjesz? - zaśmiał się.
- Tak, tak, przepraszam. Ja Julie.
- Ładne imię - znów się zarumieniłam. Co do cholery dziś się ze mną dzieje?!
- To jak idziemy? - uśmiechnęłam się lekko.
- Jasne - odpowiedział i znów założył okulary. Zastanawiałam się czemu chodzi z kapturem na głowie, ale może taki jego styl. Chodziliśmy wszędzie, a Austin pokazywał mi każde ciekawe miejsce i budynek. Było bardzo miło. Dowiedzieliśmy się trochę o sobie. Chłopak powiedział, żebym mu zaufała i poszła za nim w pewne miejsce. Zgodziłam się. Był tam mały las. Przedzieraliśmy się przez niego. Szliśmy tam z 30 minut. Nagle moim oczom ukazało się przepiękne miejsce. Było tu cudownie. Płynęła tamtędy rzeka z czystą, białą wodą. Wszędzie było pełno kwiatów i drzew.
- I jak ci się podoba? - zaśmiał się chłopak widząc moją reakcję.
- Austin... tu jest wspaniale! Dziękuję, że mnie tu przyprowadziłeś! - powiedziałam z radością i entuzjazmem. Austin ponownie się zaśmiał. Podszedł do jednego drzewa, którego gruby konar zwisał nad wodą. Usiadł na nim. Ja zrobiłam to samo. Zdjęliśmy buty i nogami dotykaliśmy taflę wody. Chłopak nareszcie zdjął kaptur i okulary. Przyjrzałam mu się i zamarłam. Przecież to... to chłopak z mojego snu! Te same oczy, usta, włosy. To było niesamowite... Jak to możliwe, że zanim go poznałam, śnił mi się.
- Co mi się tak przyglądasz? Ubrudziłem się? - zapytał i zaczął ręką pocierać swoją brodę, tak jakby chciał zetrzeć brud.
- Nie, tylko coś mi się przypomniało - uśmiechnęłam się do siebie.
- Okey. Wiesz co, przypomniało mi się moje dzieciństwo. Zawsze siadałem dokładnie na tym konarze i to tutaj rozmyślałem każdą sprawę. I nadal to zostało. Gdy nie wiem co robić przychodzę tu, siadam i myślę. Tu jest tak spokojnie...
- Zgadzam się z tobą. I tak bezpiecznie. Gdy byłam mała, też miałam takie swoje miejsce, choć był to domek na drzewie - przypomniały mi się te czasy. Zawsze zapraszałam tam koleżanki i bawiłyśmy się w przeróżne zabawy. Czasami chciałabym powrócić do tamtych czasów. Było tak beztrosko, a największym problemem było ubrudzenie nowej sukienki...
- Domek na drzewie? Ja niestety nie miałem takich luksusów - spojrzał na mnie i oboje się zaśmialiśmy. Wyjęłam mój telefon z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz.
- Kurcze już 15.00! Obiecałam mamie, że będę na obiad, muszę wracać - powiedziałam uśmiechając się smutno.
- Szkoda... Chodź odprowadzę cię - zaproponował chłopak na co ja kiwnęłam twierdząco głową. Wyszliśmy z tego ''raju'' i szliśmy spokojnie ulicą. Zastanawiałam się dlaczego Austin chciał spędzić ze mną to pół dnia. Przecież ja nawet ładna nie jestem... Nie wiem, ale byłam bardzo szczęśliwa. Po jakimś czasie doszliśmy do mojego domu. Zatrzymaliśmy się przed moją furtką.
- No to... ja będę już leciał - uśmiechnął się.
- Dziękuję za dzisiaj, była bardzo miło - odwzajemniłam uśmiech.
- Też tak uważam, może jeszcze kiedyś się spotkamy... - powiedział zakłopotany.
- Może... - uśmiechnęłam się tajemniczo, otworzyłam furtkę i skierowałam się w stronę drzwi. Zatrzymałam się przed nimi i odwróciłam głowę. W tym samym momencie on na mnie spojrzał. Odwróciłam głowę, przygryzłam wargę i weszłam do domu. Od razu pobiegłam do mojego pokoju.

*Wieczorem*
Trochę się tu sama nudzę... Mam nadzieję, że te 2 tygodnie zlecą mi jak najszybciej. Nie mogę się doczekać przyjazdu Rose.
Wzięłam laptop na kolana i położyłam się na łóżku. Weszłam na Facebooka i przeglądałam wszystkie nowości z trzech ostatnich dni. Nagle dostałam wiadomość...
Od Rose, brzmiała ona tak: ''Hey kochana! Jak tam w Teksasie? :)''.
Odpisałam: ''Hej, hej :* Bardzo fajnie, ale ogólnie to się nudzę...''.
Napisała mi: ''Nie martw się, już niedługo i ja przyjadę. Będzie świetnie!''.
Odpisałam: ''Już się nie mogę doczekać :)''.
Napisała: ''Dobra muszę kończyć, bo wybieram się z dziewczynami na miasto :)''.
Odpisałam : ''Okey, pozdrów je. Pa xx''.
Napisała: ''Na razie :*''.
I się wylogowałam. Muszę jutro pogadać z nią na Skypie i opowiem jej wszystko. Nie wiem czemu, ale cały czas czuję się szczęśliwa. Austin to taki uroczy chłopak... Muszę się z nim jeszcze raz spotkać, może zostaniemy przyjaciółmi. Jest bardzo miły, kochany, a do tego taki przystojny... Dobra, koniec już myślenia o nim. Zobaczymy jak się jutrzejszy dzień potoczy.
Założyłam na siebie grubszą bluzę i wyszłam na balkon. Oparłam się rękami o barierkę i wdychałam świeże powietrze. To miasto jest piękne. Teraz w nocy wygląda jeszcze lepiej niż w dzień. Cieszę się, że tu mieszkam. Weszłam do pokoju i postanowiłam sprawdzić jeszcze Twittera, bo dawno tam nie byłam. Na Twitterze był jakiś link do strony plotkarskiej. Włączyłam go i zamarłam. To niemożliwe! Zakryłam usta dłonią. Widniał tak nagłówek: ''Nowa piosenka znanego piosenkarza, Austina Mahone!''. Było tam zdjęcie tego chłopaka, z którym spędziłam dziś dzień. Nie wierzyłam w to co czytam. Pisało tam, że jego kariera rozwija się coraz szybciej, jest już znany na całym świecie, ma tysiące fanek... Przecież on zachowywał się normalnie, jak zwykły chłopak. Jestem w szoku. Dlatego nosił ten kaptur i okulary przeciwsłoneczne, żeby fanki go nie poznały... Wyłączyłam tą stronę i wpisałam w wyszukiwarce ''Austin Mahone''. Była tam bardzo dużo jego zdjęć. Poczytałam trochę informacji o nim i nie wiem czemu, ale gdy przeczytałam, że nie ma dziewczyny jakoś lepiej zrobiło mi się na sercu. Co się ze mną dzieje? Hm... może i Austin jest gwiazdą, ale zachowuje się jak zwykły chłopak, a to jest najważniejsze. Tylko dlaczego chciał spędzić swój wolny czas ze mną? Ze zwykłą dziewczyną z Manchesteru...
- Dość tych rozmyśleń - powiedziałam do siebie i zamknęłam laptop. Poszłam wziąć prysznic, a potem wsmarowałam w swoje ciało balsam kokosowy. Ubrałam się w piżamę, rozczesałam włosy i postanowiłam pójść spać. Za dużo emocji jak na jeden dzień...

*Następnego dnia*
Obudziłam się dość wcześnie, bo przed 9. Ubrałam się i rozczesałam włosy. Zrobiłam lekki makijaż i nagle usłyszałam dźwięk silnika. Wyszłam na korytarz i spojrzałam przez okno. Zobaczyłam schodzącego ze skutera...

****************************************************
Dziś taki dłuższy rozdział! Mam nadzieję, że może być :)
KOMENTUJCIE :*

~Lula

wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział III

Stoję na wielkiej łące. Rozglądam się dokoła. Wszędzie pełno kwiatów, tak kolorowo. Czuję czyjeś ręce na swojej tali. Odchylam głowę do tyłu i czuję jak ktoś muska moją szyję. Odwracam głowę i zauważam chłopaka. Wygląda na około 18 lat. Dziwię się, bo zamiast go odepchnąć, nie ruszam się z miejsca i czuję się taka bezpieczna. Odwracam się cała do niego i mocno go przytulam.
- Kocham Cię, pamiętaj o tym. Nigdy Cię nie opuszczę, zawsze będę przy tobie - wyszeptał mi do ucha.- Chodź, mama zrobiła śniadanie... - zaraz... co?! O czym on mówi?


- No Julie! Bo wystygnie, mama powiedziała, ze jus późna godzina! - otworzyłam oczy i zobaczyłam Lily krzyczącą mi do ucha. A więc to ona o tym śniadaniu... Zaśmiałam się. Siostra spojrzała na mnie jak na chorą i wyszła z pokoju. Ale miałam piękny sen. Ten chłopak... On był jak marzenie. Taki przystojny, uroczy, kochany. W jego ramionach czułam się bezpiecznie. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś pojawi on się w moim śnie...
Wzięłam mojego iPhone'a ze stolika nocnego i spojrzałam na wyświetlacz. Że co?! Już 12, a za godzinę mam być w Gorton, Greater, bo najpierw miałyśmy z dziewczynami wybrać się na Karting, czyli jazda wyścigówkami. Wyskoczyłam z łóżka jak poparzona. Podeszłam do krzesła i wzięłam ubranie (bez kapelusza),
 

które sobie wczoraj przygotowałam. Wzięłam prysznic i wykonałam poranną toaletę. Włosy szczepiłam w warkocza i zrobiłam lekki makijaż. Zeszłam na dół, gdzie czekały na mnie pyszne naleśniki z syropem klonowym, bitą śmietaną i truskawkami. Zjadłam dwa. Pobiegłam na górę. Wzięłam moją torebkę, spakowałam do niej: pomadkę, portfel, klucze od domu, telefon i okulary przeciwsłoneczne, ponieważ dziś wyjątkowo w Manchesterze było gorąco i świeciło słońce. Postanowiłam jechać autobusem, więc poszłam na przystanek. Po chwili przyjechał autobus. Jechałam z 15 minut, dziewczyny już na mnie czekały...

*Wieczorem*
Wróciłam do domu około 19, ponieważ jutro musiałam wstać o 5. Dzisiejszy dzień był świetny! Po Kartingu poszłyśmy na lody, potem do teatru, a na koniec do Starbucks'a. Ciężko mi się było pożegnać z Katy i Amy, nie obyło się bez łez. Z Rose nie musiałam się jeszcze żegnać, bo ona postanowiła jechać ze mną rano na lotnisko i tam się pożegnać. Czy mówiłam jako ona jest szalona! Wstanie specjalnie dla mnie po 5... I za to ją kocham. Uśmiechnęłam się do siebie. Leżałam właśnie na łóżku, myśląc o tym jak to będzie w Teksasie. Musi być dobrze. Mama coś wspominała, że będziemy mieli piękny dom. Oby miała rację. Była już 20:30, więc postanowiłam wziąć prysznic, a potem iść spać. Położyłam się i zamknęłam oczy, a potem odpłynęłam do krainy Morfeusza...

*Następnego dnia*
Usłyszałam budzik i obudziłam się. Nienawidzę wstawać tak wcześnie. Przebrałam się w wygodne ubranie. Szczepiłam włosy w kucyka i zrobiłam lekki makijaż. Zeszłam na dół. Lily siedziała na krześle i jadła kanapkę. Też zrobiłam sobie kilka kolorowych kanapek i je zjadłam z rozkoszą. Mama sprawdzała wszystkie walizki, a tata sprawdzał nasze dokumenty, paszporty. Po zjedzeniu przyniosłam moje walizki, spakowałam jeszcze laptop i pożegnałam się z moim pokojem. Usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam smutną Rose. Przytuliła ją i wpuściłam do domu. Mama powiedziała, że już wszystko gotowe. Rosalie wzięła jedną walizkę od mojej mamy i wyszliśmy wszyscy z domu. Tata zamknął go na klucz i zamówił taksówkę. Po chwili przyjechała. Wsiedliśmy i odjeżdżając patrzyłam na mój, teraz już były, dom... Jechaliśmy ze 40 minut. Gdy dojechaliśmy właśnie zaczynała się odprawa. Spojrzałam zeszklonymi oczami na Rose.
- Będę bardzo tęsknić - powiedziała i przytuliłyśmy się.
- Ja też, chociaż to tylko 2 tygodnie - zaśmiałyśmy się.
- To na razie, trzymaj się i pilnuj mi się tam! - dała mi buziaka w policzek.
- Okey, okey, ty też się trzymaj. Papa - uśmiechnęłam się do niej ostatni raz.
- Chodź już, Jul - zawołała mama.
- Do widzenia państwu! - krzyknęła jeszcze do moich rodziców.
- Do zobaczenia Rosalie! - odpowiedzieli i stanęliśmy w kolejce. Smutno mi, mam nadzieję, że widząc Teksas zmieni mi się nastawienie. Po odprawie siedzieliśmy już wygodnie na swoich miejscach. Z mojej prawej strony było okno, a z lewej Lily. Zapięliśmy pasy i samolot ruszył. Nie była to moja pierwsza podróż samolotem, bo kiedyś już leciałam do Paryża, w Australi też byłam. Stany Zjednoczone miałam zobaczyć pierwszy raz. Weszłam na telefonie na Twittera i dodałam tweet'a, że już niedługo będę w San Antonio. Nawet nie wiem kiedy usnęłam...
- Skarbie obudź się, już jesteśmy - obudziła mnie mama. Odpięłam pasy i poszłam na odprawę. Wychodząc z samolotu powiedziałam głośno uradowana:
- Witaj San Antonio!

***********************************************************************************
Rozdział III :)

niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział II

"Maybe it’s the way she walked, straight into my heart and stole it" - usłyszałam śpiew Harry'ego Styles'a z jednego z moich ulubionych zespołów: One Direction. Cholerny budzik! Wstałam leniwie z łóżka i wyłączyłam budzik. Spojrzałam na ekran mojego iPhone'a. Była 9.10, ale nie chciało mi się już spać.
- Całkiem wczesna pora, tym bardziej, że mamy wakacje i mogłabym spać do 11.00 - pomyślałam. Wywlokłam się z łóżka i podeszłam do mojej ogromnej szafy. Wybrałam ubranie


 i poszłam wziąć prysznic. Ubrałam się, wysuszyłam włosy, szczepiłam je w luźnego koka i zrobiłam lekki makijaż. Następnie zeszłam na dół. Nikogo nie było w kuchni. Zrobiłam sobie przepyszne tosty z różnymi dodatkami. Włożyłam talerz do zmywarki i miałam już wyjść.
- O cześć Julie, co tak wcześnie wstałaś? To nie w twoim stylu - mama stała w progu w szlafroku i się do mnie uśmiechała.
- Cześć mamo, zapomniałam wyłączyć budzika i już nie chciało mi się spać, zresztą po co marnować taki piękny dzień - wyszczerzyłam się wskazując na okno.
- No rzeczywiście świetna pogoda, szczególnie, że w naszej Anglii... - mama opuściłam wzrok na co bardzo się zdziwiłam.
- O co chodzi, mamo? - zapytałam zaciekawiona.
- Mieliśmy o tym porozmawiać z tobą z twoim tatą, ale on pojechał do pracy, to nie będziemy czekać do wieczora - spojrzała na mnie - słuchaj Jul, wiem, że to może być dla ciebie trudne, ale innego wyjścia nie było. Pojutrze przeprowadzamy się do Stanów do San Antonio, miasta w Teksasie.
- Że co...? - czy ona sobie robiła żarty? Proszę powiedźcie, że tak... - ale...
- Nie ma żadnego, ale to już ustalone. Tata dostał tam lepszą pracę, będzie zarazbiał więce, dziś już tylko załatwia w swojej starej pracy formalności.
- Ale ja nigdzie nie jadę! - krzyknęłam. Wkurzyłam się bardzo. - Nie mogliście poinformować mnie przynajmniej tydzień wcześniej, a nie 2 dni przed? Ja nie mam zamiaru zostawiać przyjaciół. Nie chcę.. - zbierało mi się do płaczu.
- Julie, uspokój się. Klamka już zapadła. Nikogo nie zostawisz Rosalie i jej rodzina dolecą do nas za 2 tygodnie, ponieważ wasi ojcowie będą pracować razem i będziemy sąsiadami.
- Naprawdę? Przynajmniej tyle szczęścia. Mamo, a Katy i Amy? One też są dla mnie jak przyjaciółki...
- Kochanie, dziewczyny będą mogły cię odwiedzić kiedy tylko będziecie chciały, nie ma problemu - uśmiechnęła się do mnie. Hmm.. ta przeprowadzka to całkiem dobry pomysł. Pomimo, że stracę kontakt z moimi znajomymi, to przecież będzie wspaniale! Poznam nowych ludzi, przyjaciół, na pewno tam będą jacyś przystojniacy (nie to, że jestem laską lecącą tylko na wygląd, bo na pewno taka nie jestem). To będzie zupełnie inna bajka. Zapomnę o Jacksonie, bo nadal mi to nie wychodzi... Będzie fajnie i co najważniejsze Rose będzie ze mną!
- Jul, żyjesz? - zaśmiała się mama.
- Jeej, dziękuję ci bardzo! Teraz cieszy mnie ten wyjazd! - krzyknęłam uradowana.
- No widzisz i po co tyle emocji? Tam prawie zawsze jest ciepło, plaża nie daleko... - rozmarzyła się mama. Uśmiechnęłam się do niej po czym skierowałam się na górę. Weszłam do pokoju i wybrałam numer Rose. Odebrała po 2 sygnałach.
- Hej Jul, co tam? - usłyszałam jej szczęśliwy głos.
- No siemka, przyjdziesz do mnie? Musimy pogadać...
- Tak, wiem o czym. Będę za 10 minut.
- Ok, czekam - powiedziałam po czym się rozłączyłam. Po 10 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi i usłyszałam kroki na schodach. Rose weszła uśmiechnięta do mojego pokoju.
- Julie, tak się cieszę! - krzyknęła po czym mnie przytuliła.
- Ja też się cieszę. Będzie świetnie. - uśmiechnęłam się do niej po czym się od siebie odkleiłyśmy. Rozmawiałyśmy jeszcze z pół godziny i postanowiłyśmy pójść się do kina. Może będzie coś fajnego. Ode mnie do kina było 20 minut piechotą. Idąc rozmawiałyśmy o wszystkim, zawsze znajdywał się jakiś temat. Zobaczyłam ludzi stojących przed jednym z mniejszych stadionów.
- Po co ci wszyscy ludzie tu stoją? - zapytałam.
- Pewnie jakiś koncert - odpowiedziała Rosalie i podeszła do ostatniej osoby. - Przepraszam czyj to koncert?
- Jak to możliwe, że nie wiecie? - spojrzała na nas ze zdziwioną miną dziewczyna, miała około 16 lat. - Austin'a Mahone, uwielbiam go. Kojarzycie? - popatrzyłyśmy na siebie z Rose.
- Jakoś nie bardzo... Pewnie znowu jakaś rozkapryszona gwiazdka... Dobra, my już musimy iść, dziękujemy - powiedziałam i uśmiechnęłam się do dziewczyny. Doszłyśmy do kina i kupiłyśmy bilety. Była to jakaś komedia. Kupiłyśmy popcorn i dwie butelki coli. Weszłyśmy na salę, gdy zaczynał się film. Był świetny, dużo się śmiałyśmy. Było dopiero po 15.00, więc postanowiłyśmy zadzwonić do Amy i Katy. Przyjaciółka wybrała numer i przyłożyła telefon do ucha. Pogadały chwilę i z tej rozmowy wywnioskowałam, że mamy się spotkać za 30 minut w Starbucks'ie. Szłyśmy powoli.
- Jeeju wyobrażam sobie jak będzie świetnie w Teksasie! - powiedziała Rosalie z entuzjazmem.
- I plaża niedaleko naszych domów, ach... - rozmarzyłam się.
- Ciekawe jak te domy będą wyglądać, nie mogę się już doczekać! - ścisnęła mnie.
- Ej kochana, bo mnie udusisz - zaśmiałam się, dziewczyna spojrzała na mnie i też się zaśmiała po czym mnie puściła. Szłyśmy jeszcze z 10 minut i w końcu zobaczyłam duży napis ''Starbucks''. Często tu z dziewczynami bywałyśmy, była tu fajna atmosfera. Weszłyśmy i zobaczyłyśmy machające nam dziewczyny. Podeszłyśmy do ich stolika i przywitałyśmy się buziakiem w policzek.
- Hej, co tam? - zapytała Katy popijając Caffè Latte. Spojrzałyśmy na siebie z Rose.
- No, bo... Jul pojutrze rano wyprowadza się do Teksasu do San Antonio, a 2 tygodnie później ja... - powiedziałam i zrobiło mi się smutno, ponieważ nie chciałam zostawiać dziewczyn. Spojrzałam na nie. Katy zakrztusiła się swoją kawą, a Amy zrobiła wielkie oczy.
- Że co? Ale jak to? Dlaczego? - wykrztusiła Amy.
- Nasi ojcowie dostali tam dużo lepszą pracę i będą pracować razem... Nie chcemy was zostawiać... - Rose ledwo powstrzymywała płacz. - Ale będziecie nas odwiedzać. W sierpniu przylecicie do nas na kilka dni, będzie dobrze.
- Mam nadzieję... Będziemy tęsknić - Katy była smutna.
- My też - powiedziałam i przytuliłyśmy się we cztery.
- Jutro musimy spędzić razem cały dzień - uśmiechnęła się Rose i usiadłyśmy do stolika. Ja zamówiłam Mrożona Caffè Mocha i sernik z truskawkami, a Rosalie Espresso i Ciastko czekoladowe. Dziewczyny już coś tam zajadały. Siedziałyśmy tam i gadałyśmy ze 3 godziny. Pożegnałyśmy się i każda zamówiła sobie taksówkę, oprócz Amy, która miała 5 minut drogi do domu. Weszłam do domu, przywitałam się z mamą i Lily i pobiegłam do swojego pokoju. Postanowiłam dziś się spakować, bo jutro nie będzie czasu, gdyż mamy z dziewczynami zaplanowany cały dzień. Wyjęłam swoją wielką miętowo - czarną walizkę i zaczęłam wkładać do niej starannie ubrania. Dzięki temu pakowaniu, mogłam wyrzucić z szafy stare, za małe rzeczy. Walizka była cała zapełniona, ale zostały mi jeszcze kosmetyki. Upchałam je i ledwo zasunęłam suwak. Uff, udało się... Wyjęłam także moją małą torbę podróżną i zapakowałam do niej biżuterię, różne rzeczy do telefonu, okulary przeciwsłoneczne i inne rzeczy. Byłam z siebie zadowolona, że zmieściłam do wszystko i odłożyłam walizkę i torbę na bok. To pakowanie zajęło mi sporo czasu. Wyjęłam z kieszeni mój telefon i spojrzałam na wyświetlacz: 20.20. Położyłam się na łóżku i otworzyłam laptopa. Weszłam na Facebooka, a potem na Twittera. Przejrzałam nowości z ostatnich dni, nie było nic ciekawego. Postanowiłam obejrzeć jakiś film. Zdecydowałam się na film romantyczny ''Szkoła Uczuć''. W trakcie płakałam, ponieważ był on bardzo wzruszający. Po obejrzeniu postanowiłam pójść spać. Przebrałam się w piżamę

 i położyłam się. Uśmiechnęłam się do siebie i po chwili zasnęłam...

**************************************
Przepraszam, że dopiero teraz, ale nie miałam motywacji do napisania, bo chyba i tak nikt tego nie czyta... Dziękuję za każde wyświetlenie :*

~Lula