niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział II

"Maybe it’s the way she walked, straight into my heart and stole it" - usłyszałam śpiew Harry'ego Styles'a z jednego z moich ulubionych zespołów: One Direction. Cholerny budzik! Wstałam leniwie z łóżka i wyłączyłam budzik. Spojrzałam na ekran mojego iPhone'a. Była 9.10, ale nie chciało mi się już spać.
- Całkiem wczesna pora, tym bardziej, że mamy wakacje i mogłabym spać do 11.00 - pomyślałam. Wywlokłam się z łóżka i podeszłam do mojej ogromnej szafy. Wybrałam ubranie


 i poszłam wziąć prysznic. Ubrałam się, wysuszyłam włosy, szczepiłam je w luźnego koka i zrobiłam lekki makijaż. Następnie zeszłam na dół. Nikogo nie było w kuchni. Zrobiłam sobie przepyszne tosty z różnymi dodatkami. Włożyłam talerz do zmywarki i miałam już wyjść.
- O cześć Julie, co tak wcześnie wstałaś? To nie w twoim stylu - mama stała w progu w szlafroku i się do mnie uśmiechała.
- Cześć mamo, zapomniałam wyłączyć budzika i już nie chciało mi się spać, zresztą po co marnować taki piękny dzień - wyszczerzyłam się wskazując na okno.
- No rzeczywiście świetna pogoda, szczególnie, że w naszej Anglii... - mama opuściłam wzrok na co bardzo się zdziwiłam.
- O co chodzi, mamo? - zapytałam zaciekawiona.
- Mieliśmy o tym porozmawiać z tobą z twoim tatą, ale on pojechał do pracy, to nie będziemy czekać do wieczora - spojrzała na mnie - słuchaj Jul, wiem, że to może być dla ciebie trudne, ale innego wyjścia nie było. Pojutrze przeprowadzamy się do Stanów do San Antonio, miasta w Teksasie.
- Że co...? - czy ona sobie robiła żarty? Proszę powiedźcie, że tak... - ale...
- Nie ma żadnego, ale to już ustalone. Tata dostał tam lepszą pracę, będzie zarazbiał więce, dziś już tylko załatwia w swojej starej pracy formalności.
- Ale ja nigdzie nie jadę! - krzyknęłam. Wkurzyłam się bardzo. - Nie mogliście poinformować mnie przynajmniej tydzień wcześniej, a nie 2 dni przed? Ja nie mam zamiaru zostawiać przyjaciół. Nie chcę.. - zbierało mi się do płaczu.
- Julie, uspokój się. Klamka już zapadła. Nikogo nie zostawisz Rosalie i jej rodzina dolecą do nas za 2 tygodnie, ponieważ wasi ojcowie będą pracować razem i będziemy sąsiadami.
- Naprawdę? Przynajmniej tyle szczęścia. Mamo, a Katy i Amy? One też są dla mnie jak przyjaciółki...
- Kochanie, dziewczyny będą mogły cię odwiedzić kiedy tylko będziecie chciały, nie ma problemu - uśmiechnęła się do mnie. Hmm.. ta przeprowadzka to całkiem dobry pomysł. Pomimo, że stracę kontakt z moimi znajomymi, to przecież będzie wspaniale! Poznam nowych ludzi, przyjaciół, na pewno tam będą jacyś przystojniacy (nie to, że jestem laską lecącą tylko na wygląd, bo na pewno taka nie jestem). To będzie zupełnie inna bajka. Zapomnę o Jacksonie, bo nadal mi to nie wychodzi... Będzie fajnie i co najważniejsze Rose będzie ze mną!
- Jul, żyjesz? - zaśmiała się mama.
- Jeej, dziękuję ci bardzo! Teraz cieszy mnie ten wyjazd! - krzyknęłam uradowana.
- No widzisz i po co tyle emocji? Tam prawie zawsze jest ciepło, plaża nie daleko... - rozmarzyła się mama. Uśmiechnęłam się do niej po czym skierowałam się na górę. Weszłam do pokoju i wybrałam numer Rose. Odebrała po 2 sygnałach.
- Hej Jul, co tam? - usłyszałam jej szczęśliwy głos.
- No siemka, przyjdziesz do mnie? Musimy pogadać...
- Tak, wiem o czym. Będę za 10 minut.
- Ok, czekam - powiedziałam po czym się rozłączyłam. Po 10 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi i usłyszałam kroki na schodach. Rose weszła uśmiechnięta do mojego pokoju.
- Julie, tak się cieszę! - krzyknęła po czym mnie przytuliła.
- Ja też się cieszę. Będzie świetnie. - uśmiechnęłam się do niej po czym się od siebie odkleiłyśmy. Rozmawiałyśmy jeszcze z pół godziny i postanowiłyśmy pójść się do kina. Może będzie coś fajnego. Ode mnie do kina było 20 minut piechotą. Idąc rozmawiałyśmy o wszystkim, zawsze znajdywał się jakiś temat. Zobaczyłam ludzi stojących przed jednym z mniejszych stadionów.
- Po co ci wszyscy ludzie tu stoją? - zapytałam.
- Pewnie jakiś koncert - odpowiedziała Rosalie i podeszła do ostatniej osoby. - Przepraszam czyj to koncert?
- Jak to możliwe, że nie wiecie? - spojrzała na nas ze zdziwioną miną dziewczyna, miała około 16 lat. - Austin'a Mahone, uwielbiam go. Kojarzycie? - popatrzyłyśmy na siebie z Rose.
- Jakoś nie bardzo... Pewnie znowu jakaś rozkapryszona gwiazdka... Dobra, my już musimy iść, dziękujemy - powiedziałam i uśmiechnęłam się do dziewczyny. Doszłyśmy do kina i kupiłyśmy bilety. Była to jakaś komedia. Kupiłyśmy popcorn i dwie butelki coli. Weszłyśmy na salę, gdy zaczynał się film. Był świetny, dużo się śmiałyśmy. Było dopiero po 15.00, więc postanowiłyśmy zadzwonić do Amy i Katy. Przyjaciółka wybrała numer i przyłożyła telefon do ucha. Pogadały chwilę i z tej rozmowy wywnioskowałam, że mamy się spotkać za 30 minut w Starbucks'ie. Szłyśmy powoli.
- Jeeju wyobrażam sobie jak będzie świetnie w Teksasie! - powiedziała Rosalie z entuzjazmem.
- I plaża niedaleko naszych domów, ach... - rozmarzyłam się.
- Ciekawe jak te domy będą wyglądać, nie mogę się już doczekać! - ścisnęła mnie.
- Ej kochana, bo mnie udusisz - zaśmiałam się, dziewczyna spojrzała na mnie i też się zaśmiała po czym mnie puściła. Szłyśmy jeszcze z 10 minut i w końcu zobaczyłam duży napis ''Starbucks''. Często tu z dziewczynami bywałyśmy, była tu fajna atmosfera. Weszłyśmy i zobaczyłyśmy machające nam dziewczyny. Podeszłyśmy do ich stolika i przywitałyśmy się buziakiem w policzek.
- Hej, co tam? - zapytała Katy popijając Caffè Latte. Spojrzałyśmy na siebie z Rose.
- No, bo... Jul pojutrze rano wyprowadza się do Teksasu do San Antonio, a 2 tygodnie później ja... - powiedziałam i zrobiło mi się smutno, ponieważ nie chciałam zostawiać dziewczyn. Spojrzałam na nie. Katy zakrztusiła się swoją kawą, a Amy zrobiła wielkie oczy.
- Że co? Ale jak to? Dlaczego? - wykrztusiła Amy.
- Nasi ojcowie dostali tam dużo lepszą pracę i będą pracować razem... Nie chcemy was zostawiać... - Rose ledwo powstrzymywała płacz. - Ale będziecie nas odwiedzać. W sierpniu przylecicie do nas na kilka dni, będzie dobrze.
- Mam nadzieję... Będziemy tęsknić - Katy była smutna.
- My też - powiedziałam i przytuliłyśmy się we cztery.
- Jutro musimy spędzić razem cały dzień - uśmiechnęła się Rose i usiadłyśmy do stolika. Ja zamówiłam Mrożona Caffè Mocha i sernik z truskawkami, a Rosalie Espresso i Ciastko czekoladowe. Dziewczyny już coś tam zajadały. Siedziałyśmy tam i gadałyśmy ze 3 godziny. Pożegnałyśmy się i każda zamówiła sobie taksówkę, oprócz Amy, która miała 5 minut drogi do domu. Weszłam do domu, przywitałam się z mamą i Lily i pobiegłam do swojego pokoju. Postanowiłam dziś się spakować, bo jutro nie będzie czasu, gdyż mamy z dziewczynami zaplanowany cały dzień. Wyjęłam swoją wielką miętowo - czarną walizkę i zaczęłam wkładać do niej starannie ubrania. Dzięki temu pakowaniu, mogłam wyrzucić z szafy stare, za małe rzeczy. Walizka była cała zapełniona, ale zostały mi jeszcze kosmetyki. Upchałam je i ledwo zasunęłam suwak. Uff, udało się... Wyjęłam także moją małą torbę podróżną i zapakowałam do niej biżuterię, różne rzeczy do telefonu, okulary przeciwsłoneczne i inne rzeczy. Byłam z siebie zadowolona, że zmieściłam do wszystko i odłożyłam walizkę i torbę na bok. To pakowanie zajęło mi sporo czasu. Wyjęłam z kieszeni mój telefon i spojrzałam na wyświetlacz: 20.20. Położyłam się na łóżku i otworzyłam laptopa. Weszłam na Facebooka, a potem na Twittera. Przejrzałam nowości z ostatnich dni, nie było nic ciekawego. Postanowiłam obejrzeć jakiś film. Zdecydowałam się na film romantyczny ''Szkoła Uczuć''. W trakcie płakałam, ponieważ był on bardzo wzruszający. Po obejrzeniu postanowiłam pójść spać. Przebrałam się w piżamę

 i położyłam się. Uśmiechnęłam się do siebie i po chwili zasnęłam...

**************************************
Przepraszam, że dopiero teraz, ale nie miałam motywacji do napisania, bo chyba i tak nikt tego nie czyta... Dziękuję za każde wyświetlenie :*

~Lula

5 komentarzy: