czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział IV

Było bardzo gorąco. Po odprawie tata zamówił taksówkę i pojechaliśmy do naszego nowego domu. Chociaż tego nie dało się nazwać domem... To była najprawdziwsza willa! Stałam tak z otwartą buzią i wytrzeszczonymi oczami.
- Podoba się? - mama zaśmiała się na mój widok.
- Mamo... to jest wspaniałe! - wykrztusiłam.
- Nie chcesz zobaczyć jak wygląda w środku? - zapytał tata otwierającym drzwi. Rzuciłam walizki przed dom i wbiegłam szczęśliwa do naszego nowego domu. Najpierw był nie duży przedpokój, a potem przepiękny salon. Byłam w szoku. Dalej znajdowała się sypialnia rodziców. Po wyjściu znajdowały się schodki. Pierwsze co zobaczyłam, po wejściu na górę, to białe drzwi z zawieszką ''Pokój Księżniczki Lily''. Weszłam do środka. Był nie duży, ale śliczny. Wyszłam z niego i poszłam korytarzem dalej. Znajdywały tam się kolejne drzwi. Weszłam i była to łazienka. Hmm... czyli jest ona moja, bo rodzice śpią na dole i tam też mają łazienkę i pewnie tam będą kąpać Lily. Zamknęłam drzwi i zobaczyłam kolejne drzwi, był to jakiś nieduży pokój. Na samym końcu korytarza znajdował się ostatni pokój. Przeczuwałam, że to mój. Weszłam i zamarłam. Był piękny! (Pokój). Nie wiem jak rodzice to zrobili, ale on był taki o jakim zawsze marzyłam: stylowy i elegancki. Były tam drzwi prowadzące do dużej garderoby i drzwi na balkon. Wyszłam i oparłam się o barierkę. Był stąd piękny widok na nasz basen, a dalej na miasto. Była godzina 6:00. No tak lecieliśmy bardzo długo, a ja większość czasu przespałam. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Na sofie siedzieli rodzice, a obok nich Lily oglądała każdy zakamarek salonu.
- Tu jest pięknie! Kocham was, cieszę się, że się przeprowadziliśmy. Nie wiedziałam, że tu będzie tak cudownie, ile to musiało kosztować... Ale bogatemu wolno - zaśmiałam się.
- Kochanie, ty się nie martw kosztem. Wiesz, że nas stać, a poza tym połowę kosztów domu pokryła firma twojego taty - mama puściła mi oczko. Mój tata zawsze dużo zarabiał, a mama nie pracowała. Teraz tata ma jeszcze lepszą pracę, ponieważ awansował i dzięki temu się przeprowadziliśmy... Mam fajne życie, choć do szczęścia brakuje mi tylko chłopaka. Ale nie powinnam się tym przejmować, kiedyś znajdę tego jedynego.
Wzięłam moje walizki z przed pokoju i zaniosłam do swojego pokoju. Rozpakowałam torby, rozkładając ubrania na właściwych półkach w garderobie. Potem naszykowałam to i wzięłam prysznic. Ubrałam się, wysuszyłam włosy, powtórnie szczepiłam je w wysokiego kucyka i poprawiłam makijaż. Na dole zjadłam jabłko. Ostatnio w ogóle mało jem. Postanowiłam się przejść i pozwiedzać. Wzięłam torebkę i wyszłam.
Szłam powoli oglądając się na każdą stronę. Było to pięknie. Mieszkałam w dzielnicy gdzie było pełno zielonych drzew i kwiatów. Udałam się do parku. Obejrzałam się w prawą stronę i nagle poczułam, że z kimś się zderzyłam. Upadłam na ziemię i przetarłam ręką czoło. Podniosłam głowę do góry i zobaczyłam chłopaka w kapturze i ciemnych okularach, podającego mi rękę. Po chwili namysłu złapałam ją i wstałam.
- Bardzo Cię przepraszam. nie chciałam na ciebie wpaść - powiedziałam nieśmiale.
- Nic się nie stało, naprawdę - zaśmiał się .- Co taka piękna dziewczyna jak ty robi tu sama? -  zarumieniłam się słysząc te słowa.
- Dopiero się przeprowadziłam i zwiedzam - uśmiechnęłam się lekko.
- To może ja cię oprowadzę po mieście?
- Nie chcę ci zabierać czasu... - zaczęłam, ale mi przerwał.
- I tak nie mam nic innego do roboty, bardzo chętnie to zrobię - wyszczerzył się pokazując lśniące, białe zęby.
- No to okey.
- No tak gdzie ja mam głowę. Austin jestem - zdjął okulary i podał mi rękę. Spojrzałam w jego oczy. Wydawało mi się, że gdzieś już go widziałam... Nie wiem może mi się wydaje. - Hej żyjesz? - zaśmiał się.
- Tak, tak, przepraszam. Ja Julie.
- Ładne imię - znów się zarumieniłam. Co do cholery dziś się ze mną dzieje?!
- To jak idziemy? - uśmiechnęłam się lekko.
- Jasne - odpowiedział i znów założył okulary. Zastanawiałam się czemu chodzi z kapturem na głowie, ale może taki jego styl. Chodziliśmy wszędzie, a Austin pokazywał mi każde ciekawe miejsce i budynek. Było bardzo miło. Dowiedzieliśmy się trochę o sobie. Chłopak powiedział, żebym mu zaufała i poszła za nim w pewne miejsce. Zgodziłam się. Był tam mały las. Przedzieraliśmy się przez niego. Szliśmy tam z 30 minut. Nagle moim oczom ukazało się przepiękne miejsce. Było tu cudownie. Płynęła tamtędy rzeka z czystą, białą wodą. Wszędzie było pełno kwiatów i drzew.
- I jak ci się podoba? - zaśmiał się chłopak widząc moją reakcję.
- Austin... tu jest wspaniale! Dziękuję, że mnie tu przyprowadziłeś! - powiedziałam z radością i entuzjazmem. Austin ponownie się zaśmiał. Podszedł do jednego drzewa, którego gruby konar zwisał nad wodą. Usiadł na nim. Ja zrobiłam to samo. Zdjęliśmy buty i nogami dotykaliśmy taflę wody. Chłopak nareszcie zdjął kaptur i okulary. Przyjrzałam mu się i zamarłam. Przecież to... to chłopak z mojego snu! Te same oczy, usta, włosy. To było niesamowite... Jak to możliwe, że zanim go poznałam, śnił mi się.
- Co mi się tak przyglądasz? Ubrudziłem się? - zapytał i zaczął ręką pocierać swoją brodę, tak jakby chciał zetrzeć brud.
- Nie, tylko coś mi się przypomniało - uśmiechnęłam się do siebie.
- Okey. Wiesz co, przypomniało mi się moje dzieciństwo. Zawsze siadałem dokładnie na tym konarze i to tutaj rozmyślałem każdą sprawę. I nadal to zostało. Gdy nie wiem co robić przychodzę tu, siadam i myślę. Tu jest tak spokojnie...
- Zgadzam się z tobą. I tak bezpiecznie. Gdy byłam mała, też miałam takie swoje miejsce, choć był to domek na drzewie - przypomniały mi się te czasy. Zawsze zapraszałam tam koleżanki i bawiłyśmy się w przeróżne zabawy. Czasami chciałabym powrócić do tamtych czasów. Było tak beztrosko, a największym problemem było ubrudzenie nowej sukienki...
- Domek na drzewie? Ja niestety nie miałem takich luksusów - spojrzał na mnie i oboje się zaśmialiśmy. Wyjęłam mój telefon z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz.
- Kurcze już 15.00! Obiecałam mamie, że będę na obiad, muszę wracać - powiedziałam uśmiechając się smutno.
- Szkoda... Chodź odprowadzę cię - zaproponował chłopak na co ja kiwnęłam twierdząco głową. Wyszliśmy z tego ''raju'' i szliśmy spokojnie ulicą. Zastanawiałam się dlaczego Austin chciał spędzić ze mną to pół dnia. Przecież ja nawet ładna nie jestem... Nie wiem, ale byłam bardzo szczęśliwa. Po jakimś czasie doszliśmy do mojego domu. Zatrzymaliśmy się przed moją furtką.
- No to... ja będę już leciał - uśmiechnął się.
- Dziękuję za dzisiaj, była bardzo miło - odwzajemniłam uśmiech.
- Też tak uważam, może jeszcze kiedyś się spotkamy... - powiedział zakłopotany.
- Może... - uśmiechnęłam się tajemniczo, otworzyłam furtkę i skierowałam się w stronę drzwi. Zatrzymałam się przed nimi i odwróciłam głowę. W tym samym momencie on na mnie spojrzał. Odwróciłam głowę, przygryzłam wargę i weszłam do domu. Od razu pobiegłam do mojego pokoju.

*Wieczorem*
Trochę się tu sama nudzę... Mam nadzieję, że te 2 tygodnie zlecą mi jak najszybciej. Nie mogę się doczekać przyjazdu Rose.
Wzięłam laptop na kolana i położyłam się na łóżku. Weszłam na Facebooka i przeglądałam wszystkie nowości z trzech ostatnich dni. Nagle dostałam wiadomość...
Od Rose, brzmiała ona tak: ''Hey kochana! Jak tam w Teksasie? :)''.
Odpisałam: ''Hej, hej :* Bardzo fajnie, ale ogólnie to się nudzę...''.
Napisała mi: ''Nie martw się, już niedługo i ja przyjadę. Będzie świetnie!''.
Odpisałam: ''Już się nie mogę doczekać :)''.
Napisała: ''Dobra muszę kończyć, bo wybieram się z dziewczynami na miasto :)''.
Odpisałam : ''Okey, pozdrów je. Pa xx''.
Napisała: ''Na razie :*''.
I się wylogowałam. Muszę jutro pogadać z nią na Skypie i opowiem jej wszystko. Nie wiem czemu, ale cały czas czuję się szczęśliwa. Austin to taki uroczy chłopak... Muszę się z nim jeszcze raz spotkać, może zostaniemy przyjaciółmi. Jest bardzo miły, kochany, a do tego taki przystojny... Dobra, koniec już myślenia o nim. Zobaczymy jak się jutrzejszy dzień potoczy.
Założyłam na siebie grubszą bluzę i wyszłam na balkon. Oparłam się rękami o barierkę i wdychałam świeże powietrze. To miasto jest piękne. Teraz w nocy wygląda jeszcze lepiej niż w dzień. Cieszę się, że tu mieszkam. Weszłam do pokoju i postanowiłam sprawdzić jeszcze Twittera, bo dawno tam nie byłam. Na Twitterze był jakiś link do strony plotkarskiej. Włączyłam go i zamarłam. To niemożliwe! Zakryłam usta dłonią. Widniał tak nagłówek: ''Nowa piosenka znanego piosenkarza, Austina Mahone!''. Było tam zdjęcie tego chłopaka, z którym spędziłam dziś dzień. Nie wierzyłam w to co czytam. Pisało tam, że jego kariera rozwija się coraz szybciej, jest już znany na całym świecie, ma tysiące fanek... Przecież on zachowywał się normalnie, jak zwykły chłopak. Jestem w szoku. Dlatego nosił ten kaptur i okulary przeciwsłoneczne, żeby fanki go nie poznały... Wyłączyłam tą stronę i wpisałam w wyszukiwarce ''Austin Mahone''. Była tam bardzo dużo jego zdjęć. Poczytałam trochę informacji o nim i nie wiem czemu, ale gdy przeczytałam, że nie ma dziewczyny jakoś lepiej zrobiło mi się na sercu. Co się ze mną dzieje? Hm... może i Austin jest gwiazdą, ale zachowuje się jak zwykły chłopak, a to jest najważniejsze. Tylko dlaczego chciał spędzić swój wolny czas ze mną? Ze zwykłą dziewczyną z Manchesteru...
- Dość tych rozmyśleń - powiedziałam do siebie i zamknęłam laptop. Poszłam wziąć prysznic, a potem wsmarowałam w swoje ciało balsam kokosowy. Ubrałam się w piżamę, rozczesałam włosy i postanowiłam pójść spać. Za dużo emocji jak na jeden dzień...

*Następnego dnia*
Obudziłam się dość wcześnie, bo przed 9. Ubrałam się i rozczesałam włosy. Zrobiłam lekki makijaż i nagle usłyszałam dźwięk silnika. Wyszłam na korytarz i spojrzałam przez okno. Zobaczyłam schodzącego ze skutera...

****************************************************
Dziś taki dłuższy rozdział! Mam nadzieję, że może być :)
KOMENTUJCIE :*

~Lula

2 komentarze: