wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział V

Zobaczyłam schodzącego ze skutera... Austina! Co on tutaj robił? Szybko zbiegłam na dół  i wyszłam przed drzwi. Chłopak szedł w moją stronę. Na nosie miał czarne Ray Bany. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się szeroko.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam zaskoczona.
- A byś się najpierw przywitała? - zaśmiał się.
- No dobrze, hej Austin - także się zaśmiałam.
- Od razu lepiej. A więc przyjechałem odwiedzić moją nową koleżankę - wyszczerzył się do mnie.
- To miło z twojej strony, ale skąd wiedziałeś gdzie mieszkam?
- Wczoraj cię odprowadzałem więc zapamiętałem ten adres i tyle - wzruszył ramionami. Uderzyłam się z otwartej ręki w czoło. Wczoraj mnie odprowadzał, więc wie gdzie mieszkam... Przecież to logiczne. Oj  nie popisałaś się Julie, nie popisałaś...
- No tak, przepraszam - uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Nie masz za co - spojrzałam w jego oczy, a on w moje. Trwało to może ze 3 sekundy, bo potem odwróciłam głowę.
- Będziemy tu tak stać? - zaśmiałam się. - Chcesz może wejść?
- Nie, dzięki. Przyjechałem tak właściwie po ciebie.
- Co? Ale jak to po mnie? - zapytałam zdziwiona.
- Zabieram cię na przejażdżkę - uśmiechnął się tajemniczo.
- Ale gdzie?
- To tajemnica - przewróciłam oczami. Ciekawe co on wymyślił. Może być miło. Uśmiechnęłam się do siebie.
- Okey, pojadę z tobą, ale czekaj muszę na chwilę iść - powiedziałam i pobiegłam do domu. Weszłam po schodach na górę i otworzyłam drzwi do mojego pokoju. Wzięłam sweter, torebkę, włożyłam do niej potrzebne rzeczy i przejrzałam się w lustrze.
- Chyba dobrze wyglądam - powiedziałam do siebie i zeszłam do kuchni.
- Mamo, wychodzę! - krzyknęłam stojąc przy drzwiach.
- Ok, a o której wrócisz?
- Nie wiem, chyba wieczorem.
- No dobrze, tylko nie za późno i uważaj na siebie.
- Dziękuję! - i wyszłam do Austina. Chłopak siedział już na skuterze.
- Proszę, załóż to - podał mi kask. Włożyłam go na głowę i zaczęłam mocować się z zapięciem. Austin zobaczył, że nie umiem tego zapiąć.
- Oj kochana, daj to, pomogę ci  - popatrzył na mnie uroczym wzrokiem, a ja zarumieniłam się. Jeju, co się ze mną dzieje? Zszedł z motoru i przybliżył się do mnie. Zapiął mi kask i wsiadł znów. - Gotowe.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się nieśmiało. Usiadłam za nim.
- Nie ma za co. Złap mnie w pasie - jak powiedział tak zrobiłam. Ruszyliśmy, przytuliłam się do jego pleców. Nie jechał zbyt szybko, ale bałam się, ponieważ rzadko miałam okazję jechać skuterem. Powietrze wiało mi w twarz, czułam adrenalinę. Było po prostu wspaniale. Austin to taki fajny chłopak. Zobaczyłam, że chłopak się zatrzymuje. Byliśmy przed jakimś dużym budynkiem, a mój towarzysz zaparkował na parkingu.
- To tutaj, chodź za mną - zeszliśmy ze skutera. Austin podał mi rękę, więc ją złapałam. Szliśmy tak chwilę i nagle poczułam się dziwnie. Znamy się drugi dzień, a już idziemy trzymając się za rękę? Jeszcze ktoś pomyśli, że jesteśmy parą... Nie to, że bym nie chciała być jego dziewczyną, bo on jest taki uroczy i...
- Kurde Julie! Pytam po raz drugi co się z tobą dzieje?! - skarciłam się w myślach. Puściłam dłoń chłopaka, a on na mnie spojrzał.
- Przepraszam zapomniałem się... Nie chcę, żebyś coś sobie pomyślała... - zaczął się tłumaczyć.
- Nie przepraszaj, jest okej - uśmiechnęłam się pocieszająco. Doszliśmy do jakichś drzwi i stanęliśmy przed nimi.
- To jak? Gotowa? - wyszczerzył się do mnie.
- Nie wiem nawet na co, ale powiedzmy, że tak - zaśmiałam się. Austin otworzył drzwi i mnie przepuścił przodem. No no, co za dżentelmen. - Gdzie my jesteśmy? - zapytałam rozglądając się. Znajdowaliśmy się w jakiejś dużej sali. Na ścianach były jakieś obrazki i napisy.
- Cii, wszystko w swoim czasie piękna - uśmiechnęłam się na te słowa. Na przeciwko nas znajdowały się kolejny drzwi. Austin znów je otworzył, przepuszczając mnie. W tym pomieszczeniu znajdowały się wielkie szafy, po lewej i prawej stronie. Austin podszedł do jednej i otworzył ją. We wnętrzu szafy zobaczyłam niebieskie kostiumy. Chłopak wziął jeden i popatrzył na mnie.
- Będzie dobre na ciebie? Nie za duże? Przymierz - mówił przygryzając wargę.
- Chwila, chwila. Po co mi to? - popatrzyłam na niego zdumiona.
- Niespodzianka - uśmiechnął się jakby do siebie. - No przymierz, proooszę - popatrzył na mnie takimi oczami, że musiałam to założyć. Zastanawiałam się po co to, ale no okey. Założyłam ten duży kostium i zaczęłam się śmiać.
- Austin, jak ja wyglądam?! - chichotałam.
- Pięknie, tak jak zwykle - wysłał mi buziaka. Zarumieniłam się.
- To nie prawda, nie kłam - pokazałam mu język.
- Nie kłamie. Dobra, teraz ja zakładam - zaczął przeglądać szafę w poszukiwaniu swojego rozmiaru. - Mam coś - wyszczerzył się do mnie i założył także niebieski kostium. Komicznie wyglądał, zaczęłam się śmiać.
- Aż tak źle? - zrobił smutną minkę.
- Nie, po prostu fajnie wyglądasz - nie mogłam przestać się śmiać. Podszedł do mnie i mnie podniósł.
- Ej, ej, co ty robisz?! Austin w tej chwili mnie postaw - nadal się śmiałam. Zamiast mnie postawić przełożył mnie przez ramię, tak, że zwisałam głową w dół.
- Nigdy w życiu. Musisz wiedzieć, że ze mnie nie można się śmiać - powiedział udając powagę. Ale po chwili również wybuchł śmiechem.
- No dobraa, przepraszam. Postawisz mnie na ziemi? - powiedziałam słodkim głosem.
- Hmm, niech się zastanowię... nie!
- No wiesz co? Przez ciebie się spóźnimy na tą niespodziankę.
- Kurde, no właśnie, zapomniałem - i postawił mnie.
- Uff, nareszcie bezpieczna - wyszczerzyłam się. Chłopak podszedł do drugiej szafy i ją otworzył. W środku znajdowały się różnej wielkości... pistolety? Zdziwiłam się. Austin wziął dwa i podszedł do mnie, a następnie wręczył mi jeden. Popatrzyłam na niego pytająco.
- Zobaczysz, chodźmy już - złapał mnie pod rękę i podeszliśmy do drzwi. Otworzył je i znowu mnie przepuścił. Byliśmy na zewnątrz. Przed nami znajdowało się mnóstwo drzew, różne skały, itd. Chyba wiedziałam co jest grane...
- Julie, zabrałem cię na paintball. Mam nadzieję, że lubisz takie zabawy - spojrzał mi w oczy i się uśmiechnął.
- No jasne! Uwielbiam. Cieszę się - odwzajemniłam uśmiech.
- To dobrze. Jesteśmy razem w drużynie na mojego kumpla i jego dziewczynę, których ci zaraz przedstawię - powiedział. Wow, fajnie będzie poznać jego przyjaciół. Usłyszałam śmiechy i po chwili stali przy nas przyjaciele Austina, ubrani także w kostiumy, ale czerwone.
- Siemka - powiedział wysoki szatyn o miłym uśmiechu i przybił z Austinem piątkę.
- Hejka - domyśliłam się, że to dziewczyna tego chłopaka. Była to niezbyt wysoka brunetka. Podeszła do mnie. - Mam na imię Caroline, a to David - uśmiechnęła się.
- Hej, ja jestem Julie - odwzajemniłam uśmiech i podałam rękę Caroline i Davidowi.
- Dobra, myślę, że możemy zaczynać - powiedział Austin i tak rozpoczęła się zabawa...

*3 godziny później*
Bitwa właśnie się skończyła i idziemy teraz do Starbucks'a. Było świetnie! Niestety ja i Austin przegraliśmy, ale i tak było bardzo fajnie. Caroline i David są bardzo mili. Mahone jest sławny, tysiące lasek się w nim kocha, więc dlaczego on chce właśnie ze mną spędzać czas? Nadal tego nie rozumiem, ale jestem szczęśliwa, bo spędzam z nim miłe chwile.
- Jul, myślę, że musimy się kiedy spotkać tylko we dwie. Poznamy się lepiej, porozmawiamy, poplotkujemy i takie inne babskie sprawy - zagadnęła Caroline.
- Myślę, że to bardzo dobry pomysł - uśmiechnęłam się - to kiedy masz czas?
- Zawsze - zaśmiała się. - A tak serio to może jutro? Możesz?
- Jeśli moi rodzice nie wymyślą jakieś wycieczki to tak. A nawet jeśli wymyślą to ja i tak wolę iść z tobą niż biegać wszędzie i jeździć na karuzeli z moją młodszą siostrą - powiedziałam i wszyscy zaczęli się śmiać.
- Oj ty buntowniczko - Austin spojrzał mi w oczy i objął mnie ramieniem. Zarumieniłam się. Mam nadzieję, że tego nie zauważył.
- Okey, to jutro o 13 w... Starbucks'ie?
- Tak, mi pasuje.
- To jesteśmy umówione - puściła mi oczko i podeszła bliżej swojego chłopaka łapiąc go za rękę. Szliśmy jeszcze kilka minut, a potem doszliśmy na miejsce. Zajęliśmy miejsce i każdy zamówił coś dla siebie. Ja wzięłam moją ulubioną mrożoną Caffè Mocha i ciasto czekoladowe. Siedliśmy z Austinem, a Caroline z Davidem czekali na swoje zamówienia.
- Widzę, że jutro spędzisz miłe popołudnie z Carol - powiedział chłopak.
- Mam nadzieję, że będzie bardzo fajnie - uśmiechnęłam się. Mahone siedział na przeciwko mnie i bawił się tak jakby nerwowo słomką.
- Czyli wieczór masz wolny?
- Tak, raczej tak, a czemu pytasz?
- No bo... chciałem zapytać czy po... - i w tym momencie usłyszeliśmy krzyk jednej dziewczyny: ''To Austin Mahone! Siedzi tam przy stoliku!". I wiedziałam co się szykuje... Nagle nie wiadomo kiedy wokół nas zebrał się tłum dziewcząt z aparatami i notesami w rękach. Widziałam po chłopaku, że był zły, bo nie dokończył swojej wypowiedzi. Spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem i wstał odchodząc dalej, dając autografy i robiąc sobie zdjęcia z dziewczynami. Mogłam się domyślić, że tak będzie. Zobaczyłam, że podchodzą do mnie Dave i Caroline.
- Nasza gwiazda znów w akcji - zaśmiał się David, a my razem z nim. - Nawet mając wolne, musi pracować, choć dla niego to pewnie przyjemność - uśmiechnął się jakby do siebie.
- Pewnie tak...
- Nie martw się rozda kilka autografów i przyjdzie, nie zajmie to tak dużo czasu, my już się przyzwyczailiśmy - odezwała się Caroline patrząc na mnie pocieszająco. Nie wiem czemu mnie tak pocieszali, przecież to nie moja sprawa. W końcu Austin to gwiazda.
Po jakiś 20 minutach przyszedł chłopak. Siedząc we czwórkę spędziliśmy miło czas, rozmawiając i śmiejąc się.
- Austin, a co z twoim skuterem? - zapytałam. - Przecież stał na parkingu przed tamtym budynkiem.
- Moi ludzie przyprowadzili go tu na parking, spokojnie - uśmiechnął się szeroko. Wyjęłam telefon z kieszeni i spojrzałam na godzinę: 19:05. Kurde! Mówiłam, że będę wieczorem. Pewnie niedługo mama zadzwoni.
- Bardzo przyjemnie mi tu siedzieć z wami, ale mówiłam mamie, że będę wieczorem, a już po 19... - zakomunikowałam.
- Jasne, rozumiemy, my też już się będziemy zbierać - Caroline spojrzała na Davida.
- To ja cię odwiozę - powiedział Austin i wstaliśmy wszyscy od stołu.
- Ale ja mogę sobie zamówić taksówkę... - nie chciałam go fatygować.
- Żadnych "ale" - wyszczerzył się do mnie. - Idziemy?
- Tak, tak. To cześć. Caroline, pamiętaj, że jutro się widzimy - uśmiechnęłam się.
- Oczywiście! To pa kochana, żegnaj Austin - odezwała się dziewczyna.
- Siemka - i wyszliśmy. Wsiedliśmy na skuter i pojechaliśmy...
20 minut później byliśmy pod moim domem.
- To tym razem ja dziękuję za dzisiaj - spojrzał mi w oczy.
- Ja też - a ja w jego. Były takie szmaragdowe... Staliśmy tak ze 2 minuty. - Yy... to ja już będę leciała. Mama pewnie się martwi, żegnaj - pocałowałam go szybko w policzek i pobiegłam do domu. Wyjrzałam jeszcze przez okno i zobaczyłam jak Mahone wsiada na skuter. Zapiął kask i odjechał. On jest taki... cudowny. Przyznam, że mi się podoba. Ale co z tego? On ma swoje życie, życie gwiazdy. Nie chciałby kogoś takiego jak ja.
Weszłam na górę, pogadałam z Rose i opowiedziałam jej o wszystkim. Wykąpałam się i poszłam spać...

 *********************************************
Przepraszam, że tak późno :/ Ten rozdział dedykuję mojej koleżance - Agacie. Gdyby nie ona nadal, by tego rozdziału nie było. Dziękuję Agatko :* I dedykuję także mojej przyjaciółce - Oli, która mnie motywuje ♥