niedziela, 18 maja 2014

Rozdział X

Poczułam na twarzy przyjemne ciepło i otworzyłam oczy, ale po chwili je zamknęłam, ponieważ słońce ostro mi świeciło. Odwróciłam się na drugą stronę i wstałam z łóżka. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu: 8:03. Wyszłam na balkon. "Ciepło..." Pomyślałam, że jest dobra pogoda do biegania. Weszłam do garderoby i wybrałam ubranie, a potem skierowałam się do łazienki. Wzięłam prysznic, umyłam zęby i twarz. Wysuszyłam włosy i szczepiłam w wysokiego kucyka, ubrałam się i zrobiłam delikatny makijaż. Przechodząc obok pokoju Lily usłyszałam głośne szczekanie. Zajrzałam tam i zobaczyłam siostrę próbującą założyć Harry'emu jakieś skarpetki. "Biedny piesek" zaśmiałam się. Na dole nie było nikogo. Zrobiłam sobie tosty i szybko zjadłam popijając sokiem jabłkowym. Wzięłam do ręki małą butelkę wody i wyszłam z domu. Zaczęłam biec w stronę parku. "Muszę przyznać, że nie tak źle u mnie z kondycją." Biegłam uśmiechając się do napotkanych ludzi. Przeważnie były to starsze panie lub pary trzymające się za ręce. Przywołałam w głowie obraz mojego chłopaka i teraz szczerzyłam się jak głupia. "Fajnie to musi wyglądać..."
Po jakiejś godzinie byłam bardzo zmęczona. Skierowałam się w stronę domu. Gdy już miałam wejść usłyszałam piski i wesołe okrzyki Lily dochodzące zza domu. Ominęłam huśtawkę i poszłam tam. Mama opalała się na leżaku czytając jakąś gazetę i raz po raz zerkając na Lily, która pływałam w kole w basenie. Uśmiechnęłam się do nich.
- Julie, może się do nas przyłączysz? - zapytała mama zerkając na mnie.
- No nie wiem...
- No choć Julie! Będzie fajnie - powiedziała siostra machając rączkami i posyłając mi piękny uśmiech. "I jak tu się nie zgodzić."
- Nie bój się, nie utopię cię - mama patrzyła na mnie rozbawiona.
- No dobra, niech wam będzie. Idę się przebrać - pobiegłam na górę. Harry spał. Weszłam do garderoby i znalazłam strój, który mi się teraz najbardziej podobał. Szybko się przebrałam i zeszłam na dół. Nim odłożyłam Iphone'a na stolik ogrodowy spojrzałam jeszcze na wyświetlacz. Była 10:00, czyli miałam jeszcze sporo czasu. Weszłam powoli do basenu.
- Mamo chodź i ty! - zawołałam.
- O nie, ja wolę sobie poleżeć - uśmiechnęła się do mnie.
- No mamoo... - próbowała spojrzeć na mnie groźnym wzrokiem, ale jej nie wyszło. - Ha, ha, coś ci nie pykło, mamusiu. Chodź tu, raz-dwa.
- Mamo, Julie ma rację! Choć do nas, pochlapiemy się tloskę - Lily postanowiła mi pomóc. Wyszczerzyłam się, gdy zobaczyłam, że mama wstaje i idzie do nas.
- Ja wam dam. Żeby własne córki tak starą matkę wrobiły - zaśmiała się i po chwili wchodziła do basenu.
- Jaką starą? Mamo, masz 37 lat, nie przesadzaj. Poza tym wyglądem i zachowaniem wyglądasz na 20 - zaśmiałam się przypominając sobie jaka moja mama jest. Jej własne żarty, z których sama się śmieje, te wszystkie przekomarzania, drobne "kłótnie" ze mną o byle co. To wszystko czyni ją młodszą o kilkanaście lat. Choć zawsze i tak się o mnie martwi i to sprawia, że jest najukochańszą mamą na świecie. Cieszę się, że łączy mnie z nią taka silna więź.
- Ha ha, chciałabym. Oj, kochanie zabawna jesteś. - Lily zaczęła ochlapywać mamę wodą i po chwili także ta była mokra. Po pół godzinnej zabawie postanowiłam się poopalać. Leżałam z zamkniętymi oczami i myślałam... Tak bardzo się cieszę, że mam Austina. To jest dziwne, ze on w ogóle się we mnie zakochał. "Przecież ja nawet sławna nie jestem..." Jest cudowny. Jestem ogromną szczęściarą, tyle dziewczyn, by chciało być na moim miejscu...
30 minut później siedziałam na kanapie, już przebrana i umyta. Włączyłam telewizor i "skakałam" po kanałach. Nagle natrafiłam na MTV i już tam zostawiłam. Przez 10 minut rozmawiali o jakichś gwiazdach. Potem zaczęła się jakaś piosenka i, gdy spojrzałam na ekran zamarłam. "To piosenka Austina!" Bardzo mi się spodobała. Wstałam i zaczęłam tańczyć, choć zdawałam sobie sprawę jak to wyglądało. Zorientowałam się, że to pierwszy utwór Austina, który słyszę. "Ale jestem głupia, mogłam wcześniej coś przesłuchać..." Po zakończeniu usiadłam ponownie na kanapie i słuchałam, bo teraz były wiadomości o moim chłopaku.
"Przed chwilą słyszeliśmy jedną z najnowszych piosenek Austina Mahone "What About Love". Cieszemy się, że ten chłopak zdobywa coraz więcej fanów na całym świecie. Trzymamy kciuki za jego karierę. Wczoraj otrzymaliśmy pewne zdjęcie... Mieliśmy rację. Austin Mahone i tajemnicza dziewczyna razem.  Czy to prawdziwa miłość, czy tylko zabawa? Wydają się szczęśliwi. Ciekawe co na to fanki Austina. A teraz kolejny hit tego la..."
Nie słyszałam już dalej nic, bo zamarłam. Tam było zdjęcie jak się całujemy z wczorajszego wieczoru, przed moim domem! "Skąd oni to mają? Kto normalny o tej godzinie chodzi za kimś i robi zdjęcia?" Wkurzyłam się... Wyłączyłam telewizor i poszłam do swojego pokoju. Trzasnęłam drzwiami i padłam na łóżko. Harry przybiegł do mnie i mnie lizał po ręku. Przytuliłam go. Wzięłam laptopa i przeglądałam różne stronki. Na jednej było to samo zdjęcie co wtedy... A po nim różne komentarze:
"Ta blondyna w ogóle nie pasuje do Austina! On zasługuje na kogoś lepszego!"
"Moim zdaniem to nie nasza sprawa z kim nasz idol się spotyka, najważniejsze, żeby był szczęśliwy... Choć ta dziewczyna wygląda przyjaźnie."
"Jak wy możecie ją hejtować nic o niej nie wiedząc? Moim zdaniem jest śliczna i jeśli Austn ją kocha to musi być wspaniała..."
"Ładna"
"Ee... dziwne. Ktoś w ogóle słyszał o niej cokolwiek?"
"Wygląda całkiem sympatycznie, mam nadzieję, że Austin jest z nią szczęśliwy."
I jeszcze inne... Zasmuciły mnie te negatywne, ale cóż... Takie życie dziewczyny gwiazdora...
Zamknęłam laptop i w tym momencie dostałam sms'a.
Od: Rose <3
"Julie, mogłabyś do mnie przyjść? Proszę... ;("
Wystraszyłam się... Co się mogło stać?
Odpisałam i po chwili wybiegłam z domu szybko zakładając buty.
Do: Rose <3
"Jasne, już idę."
Zapukałam do jej domu i otworzyła mi ona. Miała czerwone od płaczu oczu. Nic nie mówiąc przytuliłam ją do siebie i głaskałam delikatnie po plecach, a ona wtedy się rozpłakała.
- No już ćsii - pocieszałam ją. Odkleiłyśmy się od siebie i poszłam za nią nic nie mówiąc. Minęłyśmy salon i poszłyśmy schodami na górę. Przyjaciółka otworzyła drzwi i przepuściła mnie.  To był jej pokój. Usiadła na łóżku i poklepała miejsce obok niej. Poczłapałam tam i spojrzałam na nią. W jej oczach widać było smutek. - Słońce, co się stało?
- M-moi... moi rodzice się rozwodzą - "Co?!"
- Jak to możliwe? Przecież twoi rodzice zawsze byli idealną parą...
- Raczej na taką wyglądali... Już od kilku tygodni ciągle się tylko kłócą, krzyczą. Mam tego dość. Wczoraj przechodząc obok ich sypialni słyszałam słowa mamy, że złożyła pozew o rozwód. Na to mój ojciec jej odkrzyknął, że ma to gdzieś i cieszy się, bo nareszcie będzie wolny... Julie, może to moja wina?
- Spokojnie. Na pewno to nie jest twoja wina... Chyba nie muszę ci tłumaczyć, że czasami dwoje ludzi się nie dogaduje i już tak musi być... Słońce, dasz radę...
- Łatwo ci mówić! Ty tak nie masz. Masz idealne życie. Masz świetnego chłopaka. Twoja mama jest taka fajna, tata też... - spojrzałam na nią z bólem w oczach. "Nie prawda, nie mam idealnego życia. Nigdy nie zapomnę tego co było kilka miesięcy temu. Udaję wiecznie szczęśliwą, bo nie chce martwić ich wszystkich..." - Przepraszam, ja nie chciałam. Jestem taką beznadziejną przyjaciółką. Jak coś palnę to... - nie dokończyła, bo jej przerwałam.
- Nie prawda, to ja jestem beznadziejna. Mogłabym wreszcie o tym wszystkim zapomnieć i żyć dalej. Nawet pocieszyć cię nie potrafię, przepraszam - teraz już płakałyśmy obydwie, przytulając się. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam...
Obudziłam się przez własny telefon. Ktoś dzwonił. Siadłam niemrawo. Rose spała i tuliła moją rękę. Uśmiechnęłam się na ten widok. Szybko wyjęłam telefon z kieszeni, aby nie obudzić przyjaciółki. To był Austin. Wyszłam na korytarz i odebrałam.
- Halo? - zapytałam jeszcze zaspana.
- Hej, kotku. Spałaś? - powiedział ciepłym głosem.
- Jakoś tak wyszło. Jestem u Rose i obie musiałyśmy się wygadać, popłakałyśmy razem i nawet nie wiem kiedy usnęłyśmy...
- A coś się stało?
- Nie... Tylko Rose ma problemy i z nią to wszystko przeżywałam...
- No dobra, już nie będę wypytywał. Chciałem ci powiedzieć, że niestety nie możemy się spotkać za tą godzinę, bo muszę jechać do studia... Przepraszam skarbie...
- Nie no, nic się nie stało.
- A wieczorem mogłabyś? Byśmy się wybrali na jakąś randeczkę - zaśmiał się.
- Jasne - też się zaśmiałam. - Chętnie.
- Too... 18:00 może być?
- Taak - powiedziałam i usłyszałam, że Rose mnie woła. - Muszę kończyć, Rose się obudziła.
- Okey, to do zobaczenia.
- Paa - cmoknęłam do telefonu i się rozłączyłam, a potem się z siebie zaśmiałam. Weszłam do pokoju. Przyjaciółka siedziała i niemrawo przecierała oczy. - Rozmawiałam przez telefon - podniosłam go do góry, a następnie schowałam do kieszeni.
- To pewnie przeszkodziłam...
- Nie, jasne, że nie - uśmiechnęłam się do niej i siadłam na łóżko. - Jak się czujesz?
- Lepiej, sen mi dobrze zrobił, jakkolwiek dwuznacznie to brzmi - powiedziała, a ja spojrzałam na nią z uniesionymi brwiami i po chwili obie śmiałyśmy się w głos.
- Oj, ty mój debilu - przytuliłam ją mocno do siebie. - Nie martw się. Twoi rodzice wiedzą co robią.
- Może i tak. Idziemy zrobić coś do jedzenia? - uśmiechnęła się i chwilę później schodziłyśmy na dół.
- To co robimy? - "Po co ja pytam, to oczywiste, że powie naleśniki..."
- Hmm... Może naleśniki? - spojrzała na mnie z błyskiem w oczach. "Wiedziałam!"
- Jak zawsze - zaśmiałam się. - Ale niech ci będzie, wiem, że je uwielbiasz. - Zaczęłyśmy robić ciasto, a potem smażyłyśmy je na patelni. Po chwili miałyśmy kupkę naleśników. - Myślisz, że my to wszystko zjemy? - spojrzałam na nią jak na chorą psychicznie. - Ja zjem 3 maksymalnie.
- Oj cicho... Najwyżej damy je jakiemuś bezdomnemu psu...
- Ha ha, powodzenia - wyszczerzyłam się do niej, a po chwili zajadałyśmy się pysznymi naleśnikami z czekoladą i truskawkami.
- Mmm, przepyszne - powiedziała Rose, gładząc się po brzuchu. - Więcej nie dam rady, cztery wystarczą.
- Ty już zjadłaś cztery?! Ja drugiego zaczynam - zaśmiałam się.
- Bo ty zawsze tak wolno jesz, misiu... - Wstała od stołu i włożyła swój talerz do zmywarki i zaczęła myć miskę po cieście. - Masz jakieś plany na dziś?
- Mam się spotkać wieczorem z Austinem, ale jeszcze nie wiem gdzie - wzruszyłam ramionami. - A ty?
- Nie, ale może pójdę pobiegać.
- Ej, to może być poszła z nami? We trójkę...
- Zwariowałaś? Jeszcze brakuje mi widoku obściskujących się zakochanych - zaśmiała się, a ja z nią. - Nie chce wam przeszkadzać...
- Teraz to ty zwariowałaś. Wiadomo, że nie będziesz nam przeszkadzać - zaczęłam się zastanawiać nad tym, a po chwili klasnęłam w dłonie, tak głośno, że aż Rose podskoczyła. Zaśmiałam się i po chwili odstawiałam mój pusty talerz do zmywarki.
- Kobieto, ty chcesz, żebym zawału dostała? - powiedziała krzywiąc się, ale po chwili też się zaśmiała. - To co wymyśliłaś ?- powiedziała, bo, jak domyślałam się, nadal miałam zacięty wyraz twarzy. Siadłam przy stole, a po chwili ona też. - No gadaj.
- A, gdy byśmy zabrali jeszcze Davida i Caroline? Tak w piątkę? Myślę, że to świetny plan. Zaraz zadzwonię do Austina i mu o tym powiem. Wydaje mi się, że się ucieszy, bo to w końcu też jego przyjaciele, a we dwoje kie... - nie dokończyłam, bo Rosalie przerwała mój słowotok.
- Hej, hej kochana, przystopuj. Dobry pomysł, ale... - tym razem to ja jej przerwałam.
- Żadne, ale! Idziemy i już - wyjęłam telefon i po chwili usłyszałam głos Austina w komórce.
- Hej kotku, coś się stało?
- Nie. Dzwonię ci powiedzieć, że może spotkamy się wieczorem w piątkę? Ja, ty, Rose, David i Caroline? A we dwoje kiedy indziej... Pomyśl, będzie fajnie, tak jak tamtym razem...
- Ooo świetny plan - powiedział, a ja pokazałam Rosalie uniesiony kciuk w górę. - Czy już mówiłem jaka jesteś inteligentna?
- Ee tam, każdy mógł takie coś wymyślić - zarumieniłam się na jego słowa i usłyszałam parsknięcie przyjaciółki.
- Nie prawda. Słuchaj, bo kilka minut temu dzwonił do mnie Alex i on właśnie wraca z Meksyku... Będzie już za jakieś 20 minut w domu.
- Oo, to i on jeszcze - wyszczerzyłam się, bo przypomniałam sobie wszystkie moje plany zeswatania Alex'a z Rose.
- Jasne, to mu powiem i mogę jeszcze powiadomić pozostałą dwójkę.
- Ok, ok.
- Dobra, ja spadam, bo zaraz jadę do tego studia - słyszałam w jego głosie zmęczenie.
- Trzymaj się, kochanie. Paa.
- Pa kotku - odpowiedział i się rozłączył.
- Zakochani... - roześmiała się Rose.
- Ha, ha. Idziemy się przejść?
- Jasne. - Założyłyśmy buty i wyszłyśmy z jej domu. Gdy byłyśmy już w parku stanęłam w miejscu zszokowana, bo zobaczyłam...




************************************************
Miałam dodać wczoraj, ale poszłam na imprezę do przyjaciółki z okazji jej urodzin, więc nie zdążyłam... Mam taką małą prośbę.Chcę zobaczyć ile osób czyta moje wypociny. Więc proszę Cię - jeżeli czytasz pozostaw po sobie jakiś ślad w komentarzu, chociażby kropkę... To dla mnie ważne, dziękuję, kocham Was <3

wtorek, 13 maja 2014

Rozdział IX

Pobiegłam tam, gdzie mi kazali, a Lily za mną. Otworzyłam drzwi i byłam w szoku. Był tam... najprawdziwszy szczeniaczek! Mordkę miał umazaną mlekiem, które przed chwilą pił z miski. Był cudowny! Oczy mi się zeszkliły ze wzruszenie. Nie zauważyłam kiedy rodzice przyszli. Stałam tak i się na niego patrzyłam, a on wesoło machał ogonkiem.
- Wszystkiego Najlepszego córeczko - powiedziała mama. - Wiemy, że twoje urodziny są za 2 tygodnie, ale już musieliśmy go wziąć.
- Dziękuję wam... Jest piękny! - odkleiłam się od mamy i przytuliłam tatę, a następnie podeszłam do pieska. Lily głaskała go, kucając.
- Jak go nazwies? - zapytała patrząc na mnie.
- Mamo, to chłopiec, tak? - zapytałam, a mama pokiwała głową. - A może Harry? To takie słodkie imię - zaśmiałam się.
- Mi się podoba! - wykrzyczała Lily - Haly, mały Haly - wzięła pieska na ręce i przytuliła.
- Lily, bo go udusisz - zaśmiał się tata. - Mi też to imię się podoba - uśmiechnął się do mnie. Podeszłam do siostry i wzięłam od niej pieska. Był taki słodki. Polizał mnie w nos, a ja się zaśmiałam i go przytuliłam.
 - Mój maluszek - powiedziałam do pieska.
- Kochanie, kupiliśmy kilka rzeczy dla Harry'ego, ale trzeba jeszcze trochę dokupić - mama nadal stała w drzwiach, a tata już poszedł.
- Dziękuję wam jeszcze raz, zaraz wybiorę się na spacer z nim i przy okazji kupię resztę - powiedziałam i poszłam do swojego pokoju z pieskiem na rękach. - Chodź skarbeńku, pokaże ci twój nowy pokój - mówiłam do niego. Otworzyłam drzwi i położyłam go na łóżku, a on zaszczekał wesoło. - Czekaj Harruś, najpierw do Rose zadzwonimy i z nią pójdziemy. - Wyjęłam Iphon'a z kieszeni i wybrałam numer Rosalie. "Zrobię jej niespodziankę i nie powiem z kim idziemy."  Odebrała po 3 sygnałach.
- No hej lala, co tam? - usłyszałam jej radosny głos.
- Hej kochana. Idziemy zaraz na tą wycieczkę po okolicy? Przy okazji muszę kupić kilka rzeczy dla Ha... - nie dokończyłam, bo przypomniałam sobie o niespodziance.
- Dla kogo? - moja ciekawska Rose.
- Dla mamy - powiedziałam szybko.
- No dobra... Niech ci będzie - zaśmiała się.
- No to za 20 minut przed domem, papa - i rozłączyłam się. Przyszedł mi sms i czytając go miałam wielkiego banana na twarzy.
Od: Austin ;3
"Witaj moja księżniczka <3 Wyspałaś się? ;) Ja zaraz jadę na jakąś sesję. Tęsknię x"
Odpisałam mu.
Do: Austin ;3
"Hej :* Tak, wyspałam się, mam nadzieję, że ty też. A ja idę z Rose i Harry'm na spacer :)) Powodzenia i też tęsknię ;*"
Gdy wysłałam puknęłam się w głowę. "Harry... On pomyśli, że chodzi o jakiegoś chłopaka."
Od: Austin ;3
"Jaki Harry?"
"Wiedziałam, że tak będzie!" Siedząc na łóżku głaskałam szczeniaczka i pisałam smsy.
Do: Austin ;3
"Harry to taki największy słodziak na świecie! Kocham go przytulać i całować <3"
Postanowiłam go trochę podenerwować. Zaśmiałam się na treść następnego smsa.
Od: Austin ;3
"Julie... jak to? Myślałem, że to ja... że to mnie kochasz. Przecież mówiłaś..."
Do: Austin ;3
"Haha Harry to mój nowy szczeniaczek, kochanie :*"
Od: Austin ;3
"O ty kłamco! Już się bałem :* Muszę lecieć już na tą sesję, ale potem się policzymy ;* Kocham x"
Schodziłam na dół pisząc, a Harry biegł za mną.
Do: Austin ;3
"Przepraszam :** Ja Ciebie też, pa <3"
Weszłam do kuchni i postanowiłam zjeść w końcu to śniadanie. Szczeniaczek siedział i pił wodę w misce, którą naszykowała mu mama. Wyjęłam sobie miskę i wlałam do niej płatki. Po zagrzaniu wsypałam moje ulubione czekoladowe płatki i zaczęłam się zajadać. Po zjedzeniu włożyłam naczynia do zmywarki. W tym momencie wbiegła Lily ze smyczą i obrożą w rękach.
- Julie, Julie! Mama kazała ci to dać. Dla Halego smyc i obroza - podeszła do mnie i podała mi.
- Dziękuję Lily - odebrałam rzeczy. - Pomożesz mi zapiąć mu smycz i obrożę?
- Tak! - ucieszyła się mała. Głaskała psa, trzymając go, żeby się nie wiercił. Założyłam czerwoną obrożę i zapięłam smycz.
- Dzięki, skarbie - przytuliłam siostrzyczkę, a ona po chwili wyszła. Zdjęłam pieska z łóżka i wyszłam z nim przed dom. Rose jeszcze nie było. Podeszłam do jej domu, a ona zaraz wyszła.
- Hej kochana, jak ta... - nie dokończyła, bo zobaczyła szczeniaczka - O jeju! Jaki słodki piesek! Hej, malutki - zaczęła mówić do niego. "W tym momencie zeszłam na drugi plan." Zaśmiałam się w duchu. Kucnęła i zaczęła go głaskać. - Co to za słodziak? Skąd go masz? - wstała.
- Dostałam od rodziców na urodziny. W prawdzie są one za 2 tygodnie, ale już mi go dali. Cudowny, prawda?
- Tak, słodziutki. A jak się nazywa?
- Harry - uśmiechnęłam się, a po chwili także ona.
- Czy wybrałaś to imię, gdyż ma coś wspólnego z twoją wielką miłością do One Direction, a szczególnie jednego członka, Harry'ego Styles'a? - zapytała śmiejąc się.
- Moooże. Nie no, po prostu podoba mi się to imię, pasuje do niego - zaśmiałyśmy się i poszłyśmy na spacer. Pokazywałam wszystkie miejsca, które pokazał mi Austin. Rosalie była zachwycona. Wszystko komentowała, musiała wszystkiego dotknąć. Śmiałam się z niej, zachowywała się jak dziecko i to było w niej wspaniałe. "Pasowałaby do Alex'a, Austin mówił, że on też taki jest..." W drodze powrotnej zaszłam do sklepu zoologicznego i kupiłam inne, potrzebne rzeczy dla Harry'ego. Przed domem pożegnałam się z Rose i wraz z moim małym przyjacielem weszliśmy do domu. W salonie zobaczyłam tatę, który trzymał Lily na "barana" i skakał z nią po całym pomieszczeniu. Zaśmiałam się na ten widok. Zaś w kuchni stała mama i gotowała, za pewne obiad.
- Hej mamo, już jesteśmy - podeszłam do niej i pokazałam jej reklamówkę.
- O to dobrze, bo goście przychodzą wcześniej, za jakieś 30 minut. - "Wróciła" do gotowania, a ja wzięłam psa na ręcę.
- Okey, to ja idę się szykować - powiedziałam i pobiegłam na górę z pieskiem. Odłożyłam rzeczy zwierzaka. Weszłam do garderoby i zaczęłam przeglądać ciuchy, a Harry bawił się gryzakiem. Zdecydowałam się na zwiewną sukienkę i kilka dodatków. Poszłam do łazienki i przebrałam się, poprawiłam makijaż, a następnie włosy. Będąc już w pokoju sięgnęłam po laptopa i weszłam na portale społecznościowe. Na Facebooku Kate była dostępna, więc trochę z nią popisałam i poopowiadałam. "Muszę porozmawiać z mamą na temat przyjazdu jej i Amy." Po kilku minutach postanowiłam przejrzeć jeszcze Twittera. Na szczęście nic o mnie nie było. "Pewnie już zapomniały." Zamknęłam laptopa. Harry spał sobie słodko na nowym posłaniu. Uśmiechnęłam się do niego i zbiegłam na dół. Goście właśnie wchodzili, a rodzice ich witali. Lily siedziała na kanapie w ślicznej sukience. Byłam w szoku, gdy zobaczyłam, że córką znajomych moich rodziców jest Caroline. Gdy ona mnie zobaczyła to także zaczęła się szczerzyć. Podeszłam do niej i przytuliłam na powitanie. Nasi rodzice spojrzeli na nas zdziwieni.
- To wy się znacie? - zapytała moja mama po dłuższej chwili milczenia.
- Tak i nawet przyjaźnimy - zaśmiała się Car.
- Poznałyśmy się ze 2 dni po naszej przeprowadzce - uśmiechnęłam się do rodziców i ich znajomych.
- To dobrze, już nie musimy was przedstawiać - powiedziała mama Caroline. Weszliśmy do salonu i zasiedliśmy do nakrytego stołu. Mama przyniosła wszystko i zaczęliśmy jeść. Po kilkunastu minutach postanowiłyśmy wraz z Rose pójść do mojego pokoju.
- Ładnie tu masz - uśmiechnęła się do mnie.
- Mnie też się podoba - odwzajemniłam uśmiech i usiadłam na łóżko poklepując miejsce obok siebie. Przyjaciółka usiadła. Zobaczyłam, że Harry się obudził i zaszczekał głośno machając energicznie ogonkiem.
- Oo jaki słodziak! To twój? - Wzięła go na kolana.
- Tak, dziś dostałam od rodziców na urodziny.
- Masz dziś urodziny? Nie wiedziałam, przepraszam. Wszystkiego najlepszego - wyszczerzyła się do mnie.
- Dziękuję, ale nie mam dziś urodzin - zaśmiałam się. - Mam za 2 tygodnie, tylko rodzice postanowili mi wcześniej go dać. Nazwałam go Harry.
- Oo słodko - głaskała go, a on ułożył się wygodnie na jej kolanach. - Cudny jest.
- Wiem - uśmiechnęłam się szeroko. I tak siedzieliśmy i gadaliśmy. Potem zeszliśmy na dół na deser. Nie wiadomo kiedy zleciały te 4 godziny. Było bardzo miło, wspaniale bawiłam się w towarzystwie Caroline. Pożegnaliśmy się z gośćmi. Weszłam na górę i w momencie zamykania drzwi zadzwonił mój telefon. Nie spoglądając kto dzwoni, odebrałam.
- Halo?
- Hej słońce, jak tam? - słysząc jego głos ciarki przeszły mi po plecach i poczułam przyjemne ciepło.
- Cześć Austin. Właśnie przed chwilą poszli goście, znajomi moich rodziców. Wiesz kim okazała się ich córka?
- Nie wiem, ale mam nadzieję, że się zaraz dowiem - usłyszałam jego radosny głos.
- Więc... To była Caroline. Wiesz jak się zdziwiłam?
- Haha nieźle. Mam nadzieję, że spędziłyśmy przyjemne popołudnie.
- Taak - przeciągnęłam słowo. - A ty co tam porabiasz?
- Siedzę i się akurat nudzę. Sesja się dość szybko skończyła, ale potem był niestety jakiś wywiad.
- No to pracowity dzień. A ja się nudzę...
- Ja też. Co ty na to, aby ponudzić się razem? - zapytał, a ja cieszyłam się w duchu jak głupia.
- Jestem za. Przyjedziesz do mnie? - powiedziałam słodkim głosem.
- Liczyłem, że to powiesz, skarbie. Będę za 10 minut. Do zobaczenia.
- Uważaj na siebie. Papa - i się rozłączyłam. "Już nie będę się nudzić" pomyślałam i nadal się cieszyłam. Zarzuciłam na siebie bluzę i wyszłam na dwór. Usiadłam na huśtawce i czekałam. Po kilku minutach przyjechał na skuterze. Podeszłam do niego.
- Ślicznie wyglądasz, kochanie - powiedział i dał mi buziaka na powitanie. Zarumieniłam się słysząc jego słowa.
- Dziękuję. Idziemy do domu? - zapytałam, a on kiwnął głową. Złapałam go za rękę i weszliśmy do domu. Idąc po schodach usłyszałam, to czego się obawiałam.
- Julie? - To była mama. - Co to robiłaś o tej godzi... - nie dokończyła, bo zobaczyła Austina, a on spojrzał na mnie nie pewnie. "No to teraz się zacznie."
- Mamo, to jest mój chłopak, Austin. Austin to moja mama - przedstawiłam ich sobie.
- Dzień dobry, miło mi panią poznać - uśmiechnął się nieśmiało i wyciągnął rękę.
- Dzień dobry, mi ciebie też - ujęła jego dłoń. - Może zrobię jakąś kolację?
- Nie, mamo naprawdę nie trzeba. To my już idziemy - powiedziałam i odetchnęłam z ulgą. Poszliśmy sprawnie na górę. - Przepraszam, nie sądziłam, że ktoś nas usłyszy.
- Nie ma za co. I tak kiedyś bym musiał poznać twoich rodziców - puścił mi oczko. Pchnęłam drzwi do mojego pokoju. - To ten Harry? - zapytał patrząc na pieska gryzącego pościel.
- Tak. Harruś zostaw to, nie ładnie - zwróciłam się do szczeniaczka i wzięłam go na ręce puszczając dłoń Austina.
- Słodki - uśmiechnął się i go pogłaskał, a Harry polizał go po dłoni. - Ej mały, nie pogrywaj ze mną - zaśmiał się, a ja z nim. Położyłam zwierzaka na ziemi i usiadłam na łóżku.
- Siadaj - wskazałam mu miejsce obok mnie.
- Tęskniłeeem - powiedział siadając. Spojrzał mi w oczy.
- Ja też. - Zaczęliśmy zbliżać nasze twarze do siebie i po chwili zatraciliśmy się w delikatnym pocałunku. Dałam mu dostęp do mojego języka i teraz całowaliśmy się coraz namiętniej. Odkleiliśmy się od siebie i chłopak objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w niego. - Kocham cię.
- Ja ciebie też, skarbie. Tak się cieszę, że cię mam. Jesteś cudowna. - Po jego słowach zrobiło mi się ciepło na sercu. Siedzieliśmy wtuleni jakiś czas rozmawiając, aż w końcu chłopak musiał wracać do domu, bo jutro z rana miał jakiś wywiad. Odprowadziłam go do furtki.
- Mam nadzieję, że następnym razem przyjedziesz na dłużej - powiedziałam przytulając go na pożegnanie.
- To mogę ci obiecać, kochanie. Jutro zabieram cię w tajemnicze miejsce...
- Znowu? - zaśmiałam się.
- Tak i nie pisnę nawet słówka dokąd. 14:00 może być?
- Jasne - dał mi jeszcze szybkiego buziaka i odjechał. Weszłam do domu i pognałam na górę, mając nadzieję, że rodzice mnie nie zauważą. Wsypałam Harry'emu karmy i poszłam się przebrać w piżamę. Zmyłam też makijaż. Gdy weszłam do pokoju szczeniak już spał. Zalogowałam się jeszcze na Facebooka. Miałam jedną wiadomość. Od Rose.
"Jak wejdziesz to napisz mi jak było, bejbe ;*"
Była nadal dostępna, więc jej odpisałam.
[R - Rose, J - Ja]
J: Było świetnie! Czekaj, czekaj... Skąd wiesz, że Austin u mnie był?
R: Chodziło mi o to spotkanie ze znajomymi Twoich rodziców, haha :D
J: Aa sorry :) Córką znajomych okazała się Caroline, wiesz?
R: Wow, to nieźle. Na pewno się nie nudziłyście :D
J: No. Ogólnie było bardzo fajnie i wszyscy się zachwycali Harry'm.
R: W to nie wątpię ;D
J: A co u ciebie? :*
R: A nic. Po naszym spacerze posiedziałam trochę w domu, a wieczorem postanowiłam sobie pobiegać. Jakoś dałam radę, nie zgubiłam się :D
J: Haha, gratuluję. Dobre, ja kończę, bo jestem padnięta. Dobranoc x
R: Dobranoc <3
Jak jej napisałam tak zrobiłam. Dodałam jeszcze na instagramie nowe zdjęcie z dzisiejszego dnia i się położyłam. Szybko usnęłam...

*************************************************************
Mam nadzieję, że rozdział może być ;) Dopiero teraz dodałam, bo miałam problemy z internetem. Kocham Was <3

poniedziałek, 5 maja 2014

Rozdział VIII

Jechałyśmy właśnie taksówką. Z oddali zobaczyłam już Austina, Davida i Caroline. Gdy dojechałyśmy na miejsce zapłaciłam taksówkarzowi. Podeszłyśmy do grupki moich przyjaciół.
- Hej kochani - podeszłam do nich i przywitałam się z każdym buziakiem w polik. - To jest moja przyjaciółka, Rosalie. Rose to Austin, David i Caroline - pokazywałam po kolei palcem kto jest kto.
- Miło mi was poznać - Rose uśmiechnęła się nieśmiało.
- Nam ciebie też - odpowiedzieli chórkiem, a ja się zaśmiałam.
- To jak? Idziemy? - zapytałam uśmiechając się.
- Jasne, chodźmy - Austin podszedł do mnie i objął mnie ramieniem. Przyznam, że spodobał mi się ten gest. Przez ten  tydzień bardzo się do siebie zbliżyliśmy i coś do niego czułam... "Nareszcie się przed sobą przyznałam." Pomyślałam. Szliśmy z Austinem jako pierwsi. Rose szła zaraz za mną. Chłopaki podeszli do kasy, a my stałyśmy i rozmawiałyśmy.
- To jedziemy tak: ja z Rose, ty z Davidem - wskazałam na Caroline - a Austin z kimś kto będzie wolny - zaśmiałam się, a one ze mną. - Może być?
- Jasne, mi pasuje - odpowiedziała Car. - Ciekawe czy Austinowi się spodoba - śmiała się.
- Mi też pasuje - uśmiechnęła się Rose. Po chwili przyszli do nas chłopaki i powiedziałyśmy im kto z kim jedzie. Poczułam, że ktoś do mnie podszedł. Nim zdążyłam się odwrócić ktoś szepnął mi do ucha:
- Ale ja chciałem z tobą - spojrzałam na niego. To był Austin, zarumieniłam się. Widziałam, że Rose na mnie spojrzała i uśmiechnęła się. Teraz była nasza kolej. Wsiedliśmy i zabawa się zaczęła. Było bardzo wesoło, co chwilę ktoś się śmiał. Po 30 minutach nasza zabawa niestety się skończyła. Zeszliśmy z gokartów i wyszliśmy z budynku.
- Ale było świetnie! - zachwycała się Caroline.
- To kiedy powtórka? - roześmiał się David, a wszyscy wyrazili chęć powtórzenia tego.
- Ja muszę już iść, przepraszam was - uśmiechnął się przepraszająco David. Cmoknął swoją dziewczynę i poszedł. Po chwili Caroline powiedziała, że zabiera Rose na kawę. "O co tu chodzi?" Po chwili zniknęły. Spojrzałam na Austina pytająco.
- Mnie nie pytaj - zaśmiał się. - A skoro już jesteśmy sami zabieram cię w pewne miejsce i nie przyjmuje odmowy.
- No niech ci będzie - uśmiechnęłam się, a on wyszczerzył się do mnie. "W co ja się pakuję?"
- Chodź, z drugiej strony jest parking i tam stoi mój skuter - pociągnął mnie za rękę. Obeszliśmy budynek i po chwili zobaczyłam skuter Austina. Chłopak podał mi kask. Jakoś udało mi się go zapiąć. Wsiedliśmy i złapałam go w pasie. Jechaliśmy w miarę szybko, ale mi to nie przeszkadzało, a wręcz sprawiało radość. Zatrzymaliśmy się przed pewną restauracją. Gdy zeszliśmy odezwałam się:
- Austin, ale zobacz jak ja jestem ubrana... - zilustrował mnie od góry do dołu.
- Pięknie wyglądasz - przygryzł wargę, a ja zadrżałam. "Boże, co on ze mną robi?"
- Nie, Austin ja tak nie wejdę... - popatrzyłam w jego oczy.
- No dobrze, ale to nie będzie w środku restauracji - spojrzałam na niego zaciekawiona. - Nic więcej nie powiem - zaśmiał się.
- To zawieziesz mnie, żebym się przebrała? Proszę - popatrzyłam na niego oczami a'la kot ze Shreka.
- W sumie to ja też muszę się przebrać - uśmiechnął się. - To chodź, zawiozę cię, sam pojadę się przebrać i przyjadę po ciebie. Ile czasu potrzebujesz?
- Ze 30 minut? - pokiwał tylko głową i wsiedliśmy powtórnie na skuter, a po chwili jechaliśmy w stronę mojego domu. Zeskoczyłam ze skutera i pomachałam Austinowi na pożegnanie. "Było chłodno, ale znów się ociepliło" pomyślałam. Wbiegłam szybko do domu, a następnie do swojego pokoju. "Szykuje się wspaniały wieczór..." Podeszłam do szafy, zaczęłam przeglądać moje sukienki. Znalazłam odpowiednią. Dodałam biżuterię. Weszłam do łazienki i zrobiłam mocniejszy makijaż, a także zakręciłam włosy w piękne loczki. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia.
- Chyba może być - powiedziałam do siebie. Spojrzałam na zegarek. Byłam tu od 25 minut. Wzięłam do ręki torebkę i założyłam buty. Wyszłam przed dom i po kilku minutach podjechał Austin. Gdy na mnie spojrzał szczęka mu opadła.
- Przesadziłam? Mogę się iść przebrać... - powiedziałam nie pewnie. Zilustrował mnie od góry do dołu i wyszczerzył się.
- Wyglądasz zjawiskowo... - poczułam, że się czerwienie. On miał na sobie białą koszulę, czarne spodnie i dopasowaną marynarkę.
- Dziękuję, ty też - podeszłam i pocałowałam go w polik.
- A może pojedziemy taksówką? Nie sądzę, żeby skuter był dobrym wyborem, gdyż masz sukienkę i jeszcze kask trzeba założyć... Może zostawię skuter u ciebie i potem go wezmę?
- Masz rację, nie pomyślałam o tym.
- To ja ja zadzwonię po taksówkę - uśmiechnął się i usiedliśmy na ławce, która znajdowała się zaraz obok domu. Austin zadzwonił i czekaliśmy z 10 minut. Otworzył mi drzwi i usiedliśmy.
Po kilkunastu minutach staliśmy pod tamtą restauracją. Weszliśmy do środka i jakie było moje zdziwienie, gdy Austin łapiąc mnie za rękę poprowadził po schodach na górę. Szliśmy dość długo. To co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Znajdowaliśmy się na dachu restauracji! Po lewej stronie stał stół, a na nim 2 kieliszki, czerwone wino, talerze i sztućce. Po prawej zaś był rozłożony koc, a na nim koszyk i jakiś magnetofon. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę!
- Austin tu jest pięknie! - przytuliłam go mocno.
- Cieszę się, że ci się podoba. A zobacz jaki piękny widok - poprowadził mnie do niskiego murku z barierką. Było cudownie. "Ten widok..."
- Cudowny, dziękuję ci - powiedziałam patrząc mu w oczy.
- Zapraszam piękną panią do stołu - ukłonił się, a ja zachichotałam. Odsunął mi krzesło, a następnie sam usiadł. Zaczął nalewać wino do kieliszków. W tym samym czasie zobaczyłam kelnera. Szedł w naszą stronę niosąc coś na tacy.
- Dzień dobry, życzę miłego wieczoru - położył to na stole, uśmiechnął się i poszedł. Dowiedziałam się, że jest to przystawka. Nazywało się to: Bruschetta. Było bardzo smaczne. Austin podał mi kieliszek i wypiliśmy za nasze zdrowie. Po chwili przyszedł znów ten sam kelner i znów położył coś na stole. Dowiedziałam się, że było to jakieś danie z łososia.
- Smakuje ci? - zapytał Mahone.
- Tak, bardzo dobre - powiedziałam szczerze. Jedliśmy jeszcze kilka minut. Po chwili Austin wstał od stołu i podszedł do magnetofonu. Włączył jakąś wolną piosenkę. Potem podszedł do mnie.
- Mogę prosić? - spojrzał mi w oczy i wyciągnął rękę. Przygryzłam wargę i podałam mu dłoń. Wstałam. Złapał mnie w pasie, a ja położyłam rękę na jego ramieniu. Zaczęliśmy tańczyć. Było wspaniale. Nagle spojrzałam na jego twarz. Był niebezpiecznie blisko. Zaczął zbliżać swoją twarz do mojej. Poczułam dreszcze. Dzieliły nas milimetry. Czułam jego miętowy oddech. Po chwili nasze usta złączyły się. Było jak w bajce. Całował nieziemsko. Po chwili otworzyłam usta  i dałam mu dostęp do mojej buzi. Nasze języki rozpoczęły dziki taniec. Odkleiliśmy się od siebie, by złapać oddech. Oddychaliśmy nie równo. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Austin uśmiechnął się i dał mi jeszcze szybkiego buziaka. Złapał mnie za rękę i usiedliśmy na kocu, zmienił piosenkę na szybszą. W koszyku znajdowały się winogrona. Nikt nic nie mówił, ale ta cisza nikomu nie przeszkadzała, ponieważ było magicznie. Karmiliśmy się nawzajem.
- Julie, bo... ja... kocham cię - powiedział w końcu patrząc  mi w oczy.
- Ja ciebie też Austin - odpowiedziałam i go pocałowałam.
- Czyli można powiedzieć, że jesteśmy razem?
- A jak myślisz? - zapytałam tajemniczo.
- Myślę, że tak - po raz kolejny zatraciliśmy się w pocałunku. Wplotłam ręce w jego włosy, a on złapał mnie w pasie. "Jestem najszczęśliwszą dziewczyną na ziemi..."
Austin siedział za mną i mnie obejmował, a ja leżałam na jego ramieniu.  Oglądaliśmy zachód słońca. "Jest idealnie."

*Pół godziny później*
Jestem już w domu. Spędziłam cudowny, romantyczny wieczór z chłopakiem, którego kocham. "Tak, teraz jestem tego pewna." Siedząc w pokoju nie mogłam przestać się uśmiechać.  Włączyłam laptopa i weszłam na Facebooka. Rose była dostępna, od razu do niej napisałam.
[R - Rose, J - Ja]
J: ROSE! Zabiję Cię.
R: Oo, hej Julie :* Od razu mówię nie mój pomysł. Aż tak źle było?
J: Nie... było cudownie...
R: Gdzie Cię zabrał?
J: Na kolację na dachu restauracji...
R: Jeju, Jul! Tam musiało byś pięknie!
J: I było.
R: Opowiadaj wszystko.
J: No to najpierw jedliśmy kolację, potem wtuleni tańczyliśmy...
R: Co dalej?!
J: Potem pocałował mnie... Było wspaniale.
R: Tak się cieszę! Jak całuje?
J: Hahaha, oj Rose, Rose. Powiem ci, że bardzo dobrze :D
R: Zazdroszczę, że już znalazłaś swojego księcia...
J: Nie martw się ty też na pewno nie długo znajdziesz.
R: No zobaczymy :D Co jeszcze robiliście? :)
J: Siedzieliśmy na kocu, przytulaliśmy się, oglądaliśmy zachód słońca...
R: Ale romantycznie ^^ Cieszę się Twoim szczęściem, kochana.
J: Dziękuję :*
R: Wychodzimy jutro gdzieś? (:
J: Możemy po południu, ale tylko na trochę, bo potem przyjeżdżają goście i mama mi kazała być... To oprowadzę cię po okolicy, może być?
R: Jasne, dam radę :D
J: To ja kończę, bo zaraz idę spać, po tym dniu pełnym wrażeń :))
R: Ok, ok, idź. To do jutra, pa :*
J: Narka x
I się wylogowałam. "Ach, ta Rosalie... Lubi wszystko przeżywać." Uśmiechnęłam się na myśl o mojej przyjaciółce. Wzięłam moją piżamkę i poszłam do łazienki. Zmyłam makijaż i przebrałam się. Potem położyłam się na łóżku i słuchałam muzyki. Odłożyłam telefon i słuchawki i usnęłam...

*Następnego dnia*
Obudziłam się wypoczęta. Spojrzałam na zegarek: 11:13. "Wow, pospałam sobie dziś." Wzięłam prysznic i nasmarowałam ciało balsamem. Ubrałam się i zrobiłam makijaż. Zostawiłam włosy rozpuszczone, ale trochę je wyprostowałam. Zeszłam na dół i poczułam piękny zapach. Mama robiła gofry, tata siedział w salonie, a Lily bawiła się lalkami.
- Witaj rodzinko! - przywitałam się ze wszystkimi.
- Hej Julie, a co ty taka szczęśliwa? - zapytała mama.
- A tak po prostu. Ładna dziś pogoda - wyjrzałam za okno.  - O której goście przychodzą?
- Na 17:00 mieli być - powiedział tata. - A właśnie mamy dla ciebie niespodziankę. - Spojrzałam na niego pytająco. - Idź do pokoju Lily i zobacz.
Mama się uśmiechała. Pobiegłam tam, gdzie mi kazali, a Lily za mną. Otworzyłam drzwi i byłam w szoku. Stał tam...

*************************************************
 Co tam mogło być? ;))
Dziękuję za wszystko <3 Kocham Was <3

niedziela, 4 maja 2014

Rozdział VII

*Tydzień później*
To już dziś... Dziś przylatuje Rose! Od wczoraj chodzę podekscytowana i szczęśliwa. Nareszcie się zobaczymy, tęskniłam za nią. Będę mogła jej wszystko opowiedzieć na żywo. Nie mogę się doczekać. Przez te kilka dni spotykałam się z Austinem i przyznam, że coraz bardziej mi się podoba. Wymyślał coraz to nowsze miejsca na spotkania. Widziałam się także kilka razy z Davidem i Caroline i poznałam drugiego przyjaciela Austina - Alexa. Zaprzyjaźniłam się z nimi wszystkimi.
Wstałam, wybrałam ubranie na dziś i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, nasmarowałam swoje ciało balsamem brzoskwiniowym, obmyłam twarz i umyłam zęby. Następnie wysuszyłam włosy i szczepiłam je w luźnego koka, zrobiłam lekki makijaż. Zeszłam na dół i zobaczyłam kartkę leżącą na stole. Zaczęłam czytać:
"Hej słonko. Pojechałyśmy z Lily do sklepu i o 10:00 powinniśmy już być. Zrób sobie kanapki czy coś. Mama x"
Spojrzałam na zegarek. Była 9:40, więc jeszcze trochę.. Mama obiecała przywieźć rodzinę Rose z lotniska i ja mam jechać z nią. Mieli przylecieć około 11:00.
Zrobiłam sobie kilka kanapek z serem, wędliną, pomidorem, sałatą i ogórkiem i nalałam sobie soku pomarańczowego. Siadłam z napojem i kanapkami w salonie. Włączyłam telewizor i przełączyłam na MTV. Był akurat jakiś program o gwiazdach. Usłyszałam słowa: "Wczoraj, tj. 14 lipca Austin Mahone był widziany z jakąś blondynką. Siedzieli razem w parku na ławce i rozmawiali, ale było czuć pomiędzy nimi jakąś chemie. Czyżby tajemnicza blondynka była wybranką Mahone'a?" I pokazali moje zdjęcie z Austinem z wczorajszego spotkania, gdy siedzieliśmy na ławce i uśmiechaliśmy się do siebie. Widząc i słysząc to o mało nie zakrztusiłam się sokiem. "Co oni jeszcze wymyślą? Śmieszne to jest. Już nawet z przyjacielem się spotkać nie można?" Postanowiłam się tym nie przejmować. Wyłączyłam telewizor i odniosłam pusty talerz i szklankę do zmywarki. Poszłam na górę i otworzyłam laptopa i weszłam na Twittera. Na stronie głównej zobaczyłam tweet, który mnie zdziwił... Brzmiał tak: "#tajemniczablondynkazAustinem co Wy o tym sądzicie? Dziewczyna wyglądała bardzo sympatycznie, ale średnio pasuje do Austina..." Weszłam w ten hashtag i byłam w szoku. Dziesiątki tweetów z tym hashtagiem, przeważnie fanek Austina, tzw. Mahomies. W kilku było, że pasuję do Austina, w innych, że nie bardzo, w jeszcze innych, że on pasuje do jakieś Camille. W niektórym było także o tym, że jestem śliczna, co mnie bardzo zdziwiło... "Jak to możliwe, że wszystko tak szybko się rozchodzi? Co oni sobie wyobrażają? Przecież my się tylko przyjaźnimy... Miałam się tym nie przejmować, no tak..."
Poczułam wibrację mojego telefonu i szybko odebrałam nie patrząc kto dzwoni.
- Słucham? - powiedziałam trochę jakby smutnym głosem, sama nie wiem czemu.
- Słuchaj, Julie. Pewnie słyszałaś lub widziałaś to nasze zdjęcie w telewizji lub w internecie. Proszę cię nie przejmuj się tymi bzdurami... Ludzie po prostu nie mają co wymyślić i tyle . - To był Austin. Powiedział to takim pewnym głosem.
- Wiem i próbuję się nie przejmować.
- Dobrze, nie rozmawiajmy o tym. Mam pytanko - przedłużył ostatnie słowo.
- Słucham - zachichotałam.
- Masz wolny wieczór? - mówił wesołym głosem.
- Niestety dziś nie... Przepraszam, ale przyjeżdża Rose i chciałam z nią spędzić ten dzień. Mówiłam ci o niej, pamiętasz?
- A no tak... - W jego głosie słychać było smutek.
- Ej... mam lepszy pomysł! - krzyknęłam uradowana z mojej pomysłowości. - A może byśmy się spotkali wieczorem w szóstkę? Ja, ty, Rose, Caroline, David i Alex? Fajnie by było.
- Oo, świetny plan. Ale chwila... Alex mi mówił, że on jedzie dziś po południu do rodziny w Meksyku i wraca za kilka dni...
- Kurcze. To się w piątkę spotkajmy. - Byłam szczęśliwa.
- No, racja. Nie dość, że piękna to jeszcze inteligentna. - Zarumieniłam się słysząc te słowa.
- Nie prawda - uśmiechnęłam się. Usłyszałam zatrzaskiwanie drzwi - Austin muszę kończyć, bo zaraz jedziemy z mamą po Rose i jej rodzinę. Jeszcze napiszę co i jak. Do zobaczenia.
- Do wieczora - i się rozłączyłam. Wyłączyłam laptop i zeszłam na dół. Mama odstawiła zakupy na bok i zaczęłą rozbierać Lily.
- Julie, zobacz co sobie kupiłam - krzyknęła mała pokazując mi bransoletkę na rączce. Mama spojrzała na mnie.
- Śliczna - uśmiechnęłam się ciepło do siostrzyczki. - Mamo, pamiętaj, że za 15 minut jedziemy - zwróciłam się do mamy.
- Ja miałabym nie pamiętać? Oj kochanie. Jadłaś coś? - Ona to jak zwykle.
- No tak. Nie widać po mnie? - zaśmiałam się.
- No właśnie nie, jedz więcej - spojrzała na mnie z troską w oczach. - Chodź, usiądziemy w salonie i pooglądamy coś przez te 15 minut.
Jak powiedziała tak zrobiłyśmy. Lily opowiadała mi o wszystkim co robiła w sklepie i co widziała. "Oczami dzieci wszystko jest kolorowe i wszędzie można się bawić" wywnioskowałam z jej wypowiedzi.
10 minut później zakładałam buty. Mama otworzyła garaż i wsiadłyśmy do samochodu. W końcu dojechałyśmy i weszłyśmy do budynku. Wybiegłam na lotnisko i zobaczyłam z daleka Rosalie z rodziną. Zobaczyła mnie i rzucając walizki zaczęła biec w moją stronę, a ja w jej. Wpadłam w jej ramiona i mocno ją przytuliłam.
- Julie, tak tęskniłam! - spojrzała chwilę na mnie, a potem znów mnie obejmowała.
- Ja też. Zobaczysz jak tu w San Antonio jest świetnie! Praktycznie codziennie jest ciepło, mili ludzie, piękne miejsca. Tu jest jak w bajce. - Odkleiłyśmy się od siebie
- Wierzę - powiedziała podekscytowana. - Nie mogę się doczekać jak wygląda mój dom. Ładny jest?
- Ja tam twój dom widzę codziennie - zaśmiałam się. - Tak, bardzo ładny.
- Juhu! Co dziś będziemy robić? - zapytała z iskierką w oczach.
- Wiesz, bo chciałam ten dzień spędzić z Tobą, ale zadzwonił Austin czy się z nim nie spotkam i wymyśliłam, że spotkamy się jeszcze z Caroline i Davidem, bo Alexa na razie nie ma w domu. Pamiętasz, opowiadałam ci o nich?
- Tak, pamiętam! Wreszcie poznam twojego Romeo, droga Julie - zaśmiała się, a ja uderzyłam ją lekko w ramie. - A to za co? - udawała oburzenie.
- Za to, że żyjesz - pokazałam jej język.
- No wiesz ty co. - śmiała się w głos. Podeszli jej rodzice.
- Dzień dobry państwu! Jak minęła podróż? - zapytałam miło.
- Witaj Julie, bardzo dobrze, dziękujemy - odpowiedziała mi mama Rosalie.
- A tu w Teksasie jest tak ładnie - dodał jej tata.
- Zgadzam się z panem. Moja mama jest w środku, zaraz przyjdzie - wskazałam palcem na budynek. I w tym momencie wyszła moja mama, z Lily, uśmiechając się do wszystkich.

*20 minut później*
Staliśmy już przed nowym domem Rosalie, a ona się nim zachwycała. Mi też się podobał. Ustaliłyśmy, że, gdy poogląda dom i się rozpakuje pokaże jej okolice. Czyli miałam ze 20 minut. Wchodząc do domu dostałam smsa:
Od: Austin ;3
"Siemka :* Co u Ciebie? Spotykamy się o 16:00, może być? :)"
Odpisałam:
Do: Austin ;3
"Hej, u mnie ok :) Właśnie przyjechaliśmy z lotniska i zaraz idę Rose oprowadzić po okolicy. Jasne, pasuje nam ;)"
Poszłam na górę i położyłam się na łóżku i włączyłam playlistę. Akurat leciała wolna piosenka. Oczy same zaczęły mi się zamykać...

Usłyszałam dźwięk dzwonka. Poszłam otworzyć. Nacisnęłam klamkę i zamarłam. Nie mogłam się ruszyć z miejsca. Gdy udało mi się otrząsnąć zaczęłam zamykać drzwi. Był silniejszy. Pchnął je z całej siły i wszedł. Upadłam na ziemię i zaczęłam się cofać do tyłu. Byłam już przy schodach. Podniósł mnie do góry i zaczął zrywać ze mnie ubranie. Zaczął mnie dotykać. Próbowałam krzyczeć. Za każde słowo, wydobyte z moich ust bił mnie po twarzy. Płakałam, byłam bezsilna. Poczułam w ustach krew. Zaczęłam tracić przytomność. Ostatnie co zobaczyłam to to, że Austin wbiegł, odciągnął go ode mnie, ale tamten zdążył uciec. Chłopak zadzwonił po karetkę. Straciłam przytomność...

Obudziłam się cała zapłakana i zalana potem. "To był tylko sen, tylko sen". Uspokajałam się. "Austin mnie uratował..." Zatrzęsłam się i wstałam z łóżka. Weszłam do łazienki i przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam masakrycznie. Tusz ze mnie spływał, miałam czerwone oczy. Obmyłam twarz i wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się w to (bez kurtki), ponieważ się ochłodziło. Wyszłam z łazienki i poszłam do pokoju. Wzięłam Iphone'a. Było już po 15:00. Zobaczyłam 5 nieodebranych połączeń i 3 wiadomości. "Zapomniałam, że miałam wyjść z Rose!"
4 nieodebrane połączenia od niej i 1 od Austina. Wiadomości brzmiały tak:
1. Od: Rose <3
"Hej kochana, idziemy? :*"
2. Od: Rose <3
"Twoja mama mi powiedziała, że usnęłaś już nie chciałam Cię budzić. Kiedy indziej mnie oprowadzisz. Jak wstaniesz zadzwoń do mnie :) Miłych snów x"
3. Od: Austin ;3
"Hej mała ;* Mogą być  gokarty? Caroline się ucieszyła :) Ustal z Rose. Do zobaczenia xx"

Więc zadzwoniłam do Rose.
- No skarbie, myślałam, że już nigdy się nie obudzisz - zaśmiała się.
- Przepraszam, jakoś tak wyszło. Słuchałam jakiejś wolnej muzyki i po prostu zasnęłam - tłumaczyłam się.
- A ty jak zwykle będziesz za wszystko przepraszać - zaśmiała się. - Nic się nie stało.
- Ok, ok - też się zaśmiałam. - Rose, bo jest po 15:00, a o 16:00 z nimi się spotykamy.
- A no tak! Trochę się boję...
- Nie bój się, są świetni.
- Wierzę. A gdzie się spotykamy?
- Na ulicy Travisa ST.
- A co tam jest? - zapytała zdziwiona.
- Gokarty - uśmiechnęłam się do siebie.
- Naprawdę? Nigdy nie jeździłam na nich, nie mogę się doczekać!
- To dobrze. Dobra, kończę już te pogaduszki, bo nie zdążymy się naszykować. Bądź przed domem o 15.40, pa - pożegnałam się
- Do zobaczenia - usłyszałam i się rozłączyłam.
Zeszłam na dół i weszłam do kuchni. Wzięłam jabłko i poszłam do salonu. Siedział tam tata. "Wow, on jest w domu?"
- Hej tato - powiedziałam i ugryzłam kawałek jabłka.
- Cześć Julie. Jak ci się podoba w San Antonio? - zapytał.
- Szału nie ma, dupy nie urywa. - powiedziałam obojętnie. Widząc jego minę zaśmiałam się. - Żartuje oczywiście. - Nie mogłam opanować śmiechu. - Jest tu bardzo fajnie, poznałam dużo miłych ludzi.
- Cieszę się, że już masz tu znajomych. Jutro jest niedziela, więc zaprosiliśmy z twoją mamą znajomych. Przyjdą ze swoją córką. Mam nadzieję, że polubicie się - uśmiechnął się do mnie.
- Też mam taką nadzieję - puściłam mu oczko i poszłam na górę. Dokończyłam jabłko i do torebki spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Założyłam kurtkę i buty i wyszłam z domu. Rosalie już czekała.

********************************************************
Dzisiaj taki trochę krótszy, mam nadzieję, że może być :) Dziękuję za wszystkie komentarze i 1000 wyświetleń! <3

czwartek, 1 maja 2014

Rozdział VI

Obudziłam się dość wcześnie, bo około 8:00. Wstałam i wyszłam na balkon. Jak na lato było dość chłodno. Postanowiłam założyć dziś to. "Wczoraj był świetny dzień. Odkąd tu jestem przytrafiają mi się same miłe rzeczy, nie to co w Manchesterze..." Zrobiłam poranną toaletę i lekki makijaż. Uplotłam z włosów warkocza na bok i siedząc na łóżku, buszowałam w Iphonie. Przyglądałam się mojej tapecie i rozmarzyłam się... "Ciekawe czy kiedyś uda mi się go spotkać..." Gdy udało mi się ''powrócić'' na ziemię weszłam na Facebooka. Miałam 3 nowe zaproszenia do znajomych. Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam, że są to zaproszenia od Austina, Caroline i Davida. Później weszłam na Twittera i zobaczyła post Mahone'a dodany wczoraj wieczorem: ''Świetnie spędzony wczorajszy dzień. Dziękuję moim wspaniałym przyjaciołom xx". Szczerzyłam się jak głupia do ekranu. "Szkoda, że dziś nie zobaczę się z Austinem... Zaraz co?! Znam go zaledwie 3 dni... Co ja wygaduję. Pewnie za kilka dni zapomni o moim istnieniu, w końcu to gwiazda... Ale jaka..." Wyszłam z TT i zeszłam na dół. Czułam cudowny zapach. Weszłam do kuchni i oparłam się o ścianę. Mama stała i smażyła jakieś placki.
- Hej mamuś, co smażysz? - powiedziałam uśmiechając się. Odwróciła się w moją stronę i także się uśmiechnęła,
- Postanowiłam zrobić dziś prawdziwe amerykańskie śniadanie: pancakes - rzekła odwracając się w stronę patelni. "Wow, teraz to na serio mnie zaskoczyła."
- Oo cudownie - wyszczerzyłam się jakby do siebie. - Może ci pomóc?
- Jeśli to możesz to posmaruj te gotowe miodem - powiedziała przekładając placek.
- Okey, okey. - Wzięłam kilka i przełożyłam na duży talerz, a następnie wyjęłam miód. Smarowałam wszystko bardzo dokładnie, aż mama zaczęła się ze mnie śmiać.
- Jul, aż tak nie trzeba - śmiała się głośno.
- Och, mamo. Musi być wspaniale, przecież to nasze pierwsze takie śniadanie.
- No w sumie. Jeżeli już skończyłaś te smarować to leć obudzić Lily. - Umyłam ręce i popędziłam na górę. Pchnęłam drzwi, na których znajdowała się tabliczka z napisem: ''Pokój Księżniczki Lily''. Uśmiechnęłam się i podeszłam do łóżka małej. Tak słodko spała.
- Liluś, skarbie, obudź się - mówiłam, delikatnie dotykając ją za ramię. - Mama zrobiła pyszne śniadanie, no już. - Otworzyła swoje błękitne oczka i przeciągnęła się.
- Dobze Julie, jus idę - pocałowałam ją w czółko na powitanie i zeszłam na dół.
- Mała zaraz przyjdzie - powiedziałam wchodząc do kuchni. Po kilku minutach jedliśmy już wspólnie śniadanie, oczywiście bez taty, który jak zwykle jest w pracy. "No cóż... Ktoś musi nas utrzymać." Śniadanie było przepyszne. Podziękowałam i włożyłam talerz do zmywarki i zmyłam się na górę. Miałam jeszcze 3 godziny do spotkania z Caroline. Położyłam się na łózko i zaczęłam słuchać muzyki. Przeważnie były to utwory wykonawców i zespołów takich jak: One Direction, Justin Bieber, Cody Simpson, One Republic. Po jakimś czasie wstałam i postanowiłam ogarnąć w pokoju, bo przez te 3 dni trochę się nabrudziło, ładnie mówiąc. 20 minut później było czyściutko i tu i w łazience mojej i Lily. Poczułam wibrację w kieszeni. Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu, dzwoniła Caroline.
- Hej Caroline - powiedziałam wesoło.
- No hej, kochana. Jak tam? - zapytała równie radośnie.
- A dobrze, właśnie jestem po sprzątaniu - zaśmiałam się.
- Oo. Pamiętaj o 13.00 w Starbucks'ie.
- Jasne, pamiętam.
- Przepraszam, muszę kończyć, a liczyłam na dłuższą rozmowę... - W jej głowie czuć było smutek.
- Nie bo, spokojnie. To do zobaczenia, papa.
- No pa, buźki - i się rozłączyła. "Powiem szczerze, że polubiłam Car i stwierdzam, że mogłabym się z nią zaprzyjaźnić." Po sprzątaniu nie miałam co robić, więc postanowiłam się przejść. "Może zabiorę Lily ze sobą?" Zeszłam na dół. Mama siedziała i czytała książkę, a siostrzyczka oglądała jakąś bajkę. Podeszłam bliżej.
- Mamo, mogłabym zabrać Lily na spacer po okolicy? Park, itp. - zapytała.
- Jasne, czemu nie? - uśmiechnęła się ciepło wyglądając za książki. - Słyszałaś Lilka? Szykuj się.
- Taaaak! - krzyknęła z entuzjazmem. - Dziękuję Julie - podbiegła do mnie i przytuliła się do moich nóg.
- Nie ma sprawy, skarbie. No już zakładaj buty i sweterek - pogoniłam ją i "poleciała" do przedpokoju. Poszłam jeszcze do mojego pokoju po małą torebkę, gdyż nie miałam kieszeni. Wzięłam także trochę pieniędzy i pomadkę. Schodząc na dół usłyszałam krzyk Lily:
 - Julie, no choć jus. - Zaśmiałam się, mała była bardzo niecierpliwa. Założyłam buty i biorąc dziewczynkę za rękę, wyszłam. Szłyśmy w stronę parku. Zobaczyłam budkę z lodami i postanowiłam nam kupić. Dla siebie wzięłam lody cytrynowe, a dla Lily truskawkowe. Pałaszując usiadłyśmy na ławce. Z daleka zobaczyłam znajomą osobę. "No tak, to David". Zobaczył mnie i uśmiechnął się w naszą stronę.
- Cześć Julie - powiedział podchodząc. - Witam małą damę - zwrócił się do mojej siostry podając jej dłoń. Ona spojrzała na niego tymi wielkimi oczkami, a potem przywitała się z nim.
- Hej, hej, co tu robisz? - uśmiechnęłam się.
- A właśnie wracam od Car. Już nie może doczekać się waszego spotkania - zaśmiał się, a ja razem z nim.
- To tak, jak ja - rzekłam szczęśliwa. - Może usiądziesz i się przyłączysz?
- Chciałbym, muszę wracać, bo brat ma do mnie jakąś sprawę. Powiedział mi jedynie, że chodzi o mój samochód, więc lepiej lecę - podszedł i przytulił mnie lekko na pożegnanie.
- To cześć - uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Pa - odwzajemnił uśmiech - i żegnaj mała księżniczko - powiedział do Lily, a ta roześmiała się w głos. Poszedł. Postanowiłam już wracać. Wzięłam siostrę za rączkę i poszłyśmy w stronę  naszego domu...
Pół godziny później leżałam na łóżku i się nudziłam. Było kilka minut po 12:00. "Chyba czas się szykować." Weszłam do łazienki, poprawiłam makijaż i  włosy. "Ociepliło się trochę więc nie będę nic zakładać." Jak pomyślałam tak zrobiłam i już kilka minut później wychodziłam z domu. Miałam tylko kilka minut drogi, więc postanowiłam pójść piechotą. 15 minut później siedziałam w Starbucks'ie czekając na Caroline. Chwilę później zobaczyłam dziewczynę wchodzącą do środka. Podeszła do niej i ucałowała mnie w policzek.
- Hej kochana, długo czekasz? - zapytała rozpromieniona.
- Nie, kilka minut - zaraziła mnie swoim humorem. - Siadaj i zamawiamy coś.
- Ok, ok. Na co masz ochotę?
- Hmm... może ty nam coś wybierzesz, ufam Ci - powiedziałam śmiejąc się,
- Oo, dobra decyzja - puściła mi oczko. - Zaraz wracam.
*Pół godziny później*
Spędziliśmy czas bardzo miło. Poznałam lepiej Caroline i czułam w niej bratnią duszę. Miałyśmy dużo wspólnego. Teraz szliśmy do kina.
- Tak w ogóle, to nie wiem czy wiesz, ale Austin cię bardzo lubi - odezwała się nagle, a ja się zarumieniłam. - David mówi, że cały czas o tobie mówi. Podobasz mu się - puściła mi oczko, a ja słysząc te słowa o mało co nie zemdlałam.
- Wątpię... Austin jest gwiazdą, może mieć każdą... - powiedziałam patrząc na czubki swoich butów.
- Co z tego, że jest gwiazdą. On nie jest taki. Zachowuje się jak zwykły chłopak, zresztą chyba możesz to potwierdzić sama.
- Tak, to prawda.
- Przyznaj, że i ty go lubisz - powiedziała, a ja nie wiedziałam co powiedzieć.
- Może trochę... - przygryzłam wargę.
- Taa... trochę... Dobra, już cię nie męczę. Na jaki film masz ochotę? - zmieniła temat.
- Zobaczymy co grają - zaśmiałyśmy się. Weszłyśmy do holu i była tam spora kolejka.
- Trochę sobie poczekamy... - powiedziała. - Oj tam, damy radę - uśmiechnęła się.
Stałyśmy ze 20 minut i rozmawiałyśmy o wszystkim. Wspólnie ustaliłyśmy, że pójdziemy na jakąś komedię. Kilka minut później siedziałyśmy już na sali kinowej z popcornem i colą.
Film był świetny. Co chwila się śmiałyśmy. Zawsze lubiłam oglądać komedie. Śmiejąc się można zapomnieć o wszystkich problemach. Było po 17:00. Postanowiłyśmy wracać do domów. Car nie mieszkała daleko ode mnie. Pożegnałyśmy się dziękując za miłe popołudnie. Weszłam do domu i zobaczyłam mamę jak zwykle coś gotującą.
- Hej mamo. - Weszłam do kuchni.
- Oo, cześć Julie. Za jakieś 20 minut będzie obiad - powiedziała, a ja poszłam na górę do swojego pokoju. Siadłam na łóżku i weszłam na Facebooka, a następnie zalogowałam się na skype. Zobaczyłam, że Rose jest dostępna i po chwili zobaczyłam, że dzwoni do mnie. Odebrałam i włączyłam kamerkę. Na ekranie uśmiechały się do mnie trzy osoby. Były to: Rose, Katy i Amy. Uśmiechnęłam się szeroko i pomachałam im.
- Hej skarbie - powiedziała Rose, a potem dziewczyny.
- Witajcie kochane. Jak tam u was?
- U nas po staremu, lepiej opowiadaj co u ciebie - odezwała się Amy. - Cała promieniejesz.
- U mnie bardzo fajnie. Poznałam ostatnio chło... - nie zdążyłam dokończy, bo poczułam wibrację telefonu. - Przepraszam was, ktoś dzwoni. - Spojrzałam na wyświetlacz i się uśmiechnęłam, gdy zobaczyłam, że to Austin. Usłyszałam cichy chichot. No tak, jak to musiało wyglądać.
- No odbieraj, my nie będziemy podsłuchiwać - wyszczerzyła się Rose. Uśmiechnęłam się do nich i odebrałam.
- Słucham? - powiedziałam niepewnie.
- Czeeść Julie - przedłużył pierwszy wyraz, na co się rozluźniłam i zaśmiałam. Zapomniałam, że dziewczyny wszystko słyszą i widzą.
- Hej, co tam?
- A nic ciekawego. Dzwonię z pewną propozycją...
- Jaką?
- Może poszlibyśmy dziś do wesołego miasteczka? - poczułam niepewność i nadzieję w jego głosie.
- Jasne, czemu nie. I tak praktycznie nic nie robię. - Spojrzałam na dziewczyny. Widziałam, że próbowały podsłuchać głos po drugiej stronie telefonu, choć im nie wychodziło.
- To się cieszę, że się zgadzasz, bo już się stęskniłem - powiedział, ja zachichotałam.
- Ja też. To o której? Może przyjdę po ciebie o 19:00?
- Okey, może być.
- To jesteśmy umówieni. Do zobaczenia, Jul.
- Do zobaczenia, Austin - i rozłączyłam się. Cieszyłam się jak małe dziecko. Spojrzałam na dziewczyny.
- Przepraszam - powiedziałam. Zaśmiały się.
- Kochana, przepraszasz nas za umówienie się na randkę? Czy co? Bo nie rozumiem - rzekła Katy i nadal się śmiały.
- Po pierwsze, za to, że odebrałam, a po drugie to nie randka...
- No ciekawe - wyszczerzyła się Rose.
- Opowiadaj o tym chłopaku - i zaczęłam opowiadać. Po 10 minutach mama wołała mnie na kolację. Odkrzyknęłam jej, że zaraz przyjdę.
- Uu, moja Jul jest podrywana - powiedziała Rose z uśmiechem.
- Jaka tam podrywana? Skończcie już - pogroziłam im palcem, a następnie wybuchnęłam śmiechem.  - Muszę kończyć, mama woła na kolację.
- A potem na randkę z Austinkiem, mm - widziałam jak szczerzą się do siebie. - Dobra, trzymaj się, mała, buziaki. - Pożegnałam się z nimi i zeszłam na dół. Po zjedzeniu pysznej kolacji, naszykowałam sobie ubranie i weszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się, a następnie zrobiłam dość mocny makijaż. Włosy rozpuściłam. Wzięłam torebkę i schowałam do niej najpotrzebniejsze rzeczy, a także założyłam sweter. Wyjrzałam przez okna. Stał już tam Austin i jakiś czarny samochód. Zbiegłam na dół i wyszłam. Chłopak spojrzał na mnie i szczęka mu opadła.
- Prześlicznie wyglądasz. - Podszedł do mnie i wziął mnie za rękę. Zilustrowałam go od dołu do góry. Miał czarne spodnie i szarą bluzę. "Wygląda bosko" stwierdziłam.
- Dziękuję, ty też niczego sobie. - Uśmiechnęłam się szeroko. Zobaczyłam przed moim podwórkiem czarny samochód. Zdziwiłam się.
- Zapraszam - otworzył mi tylne drzwi i wsiadłam, a on zaraz za mną. Patrzyłam na niego pytającym wzrokiem. - Przecież nie pójdziemy na pieszo - zaśmiał się.
- No tak, ale...
- Żadnego "ale". - Uśmiechnął się do mnie. "To będzie niezapomniany wieczór..."
Dojechaliśmy na miejsce i poszliśmy w stronę biletów.
- To co najpierw? Tunel strachu może być? - Wyszczerzył się do mnie.
- No w sumie. Ale proszę się ze mnie nie śmiać, gdy będę piszczeć - zaśmiałam się, a Austin razem ze mną.
- O to się nie martw. - Kupiliśmy dwa bilety i po chwili siedzieliśmy w wagonie. Mam nadzieję, że nie będzie, aż tak strasznie chociaż w sumie uwielbiam straszne rzeczy, filmy, itp. Ruszyliśmy. Rozglądałam się na boki. Nagle  góry wyskoczył jakiś szkielet. Zaczęłam piszczeć i wtuliłam się w Austina, a on mnie objął. W jego ramionach czułam się bezpiecznie. Reszta jazdy minęła spokojnie. Po wyjściu nadal miałam w głowie te straszne jęki.
- Świetnie było, nie uważasz? - powiedział chłopak prowadząc mnie na kolejną atrakcję.
- No nawet, chociaż strasznie - zatrzęsłam się na samo wspomnienie tych widoków.
- Trochę... - uśmiechnął się i pognaliśmy tym razem na kolejkę górską. Było bardzo fajnie. Byliśmy jeszcze na kilku innych atrakcjach. Niestety czas szybko minął i trzeba było wracać. Austin zadzwonił po samochód i po chwili w nim siedzieliśmy. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się głośno. Atmosfera była wspaniała. W końcu podjechaliśmy pod mój dom i wysiedliśmy. Odprowadził mnie pod drzwi i tym razem on cmoknął mnie w policzek i zobaczyłam błysk w jego oku.
- Dziękuję ci bardzo za dzisiejszy dzień. Dawno się tak wspaniale nie bawiłem. - Złapał mnie za dłoń.
- Ja też, było bardzo miło.
- Mam nadzieję, że jutro też się spotkamy - powiedział z czarującym uśmiechem na twarzy. Odwzajemniłam uśmiech. - To jeszcze zadzwonię, jeszcze raz dziękuję i muszę iść. - Pomachałam mu na do widzenia i weszłam do domu, a potem weszłam do kuchni i nalałam sobie pomarańczowego soku. Poszłam ze szklanką na górę i szczerzyłam się sama do siebie. Siadłam na łóżku biorąc laptopa na kolana. Poczułam wibrację w telefonie. Przyszła mi wiadomość:
Od: Austin ;3
"Hej śliczna. Niestety jutro nie możemy się spotkać ,choć bardzo bym chciał... Zadzwonił do mnie menadżer, że mam jutro jakiś wywiad i sesję. Przepraszam, spotkamy się pojutrze. Trzymaj się xx"
"Szkoda... Teraz nie mogę doczekać się soboty..." Weszłam na portale społecznościowe, chwile popisałam ze znajomymi z Anglii i wyłączyłam laptopa. Przebrałam się w piżamę i poszłam spać...