Światło. Światło, które pada prosto na moje zamknięte oczy. Słyszę jakieś stłumione krzyki. Próbuję podnieść moje ciężkie powieki. W końcu mi się udało. Widzę mgłę. Wszystko jest nie ostre. Ta cholerna jasność.
- Proszę pani! Czy mnie pani słyszy? - ktoś się nade mną pochyla. Próbuję coś wypowiedzieć, ale nie mogę. Nawet moje wargi są zbyt zmęczone. Powoli dochodzi do mnie, co się dzieje. Ławka, Austin, omdlenie. Czuję, że mi słabo. Nie mam już siły walczyć ze zmęczeniem i po prostu zasypiam w karetce...
*Dwie godziny później*
Znowu to światło. Rażące moje oczy. Jednak udaje mi się je otworzyć. Głowa mi pulsuje. Gdy wszystko w pomieszczeniu staje się ostre, kątem oka dostrzegam chłopaka siedzącego po mojej prawej stronie i trzymającego moją rękę. Ma on głowę opuszczoną w dół. To Austin. Wszystko jest białe: ściany, sufit, pościel. Czuję, że jestem podłączona do jakichś urządzeń.
- Julie? - słyszę głos jakiejś kobiety. Siedzi ona w kącie sali na krześle. Nie dostrzegłam jej wcześniej. "To... to moja mama..." W tym momencie chłopak podniósł głowę i spojrzał na mnie. Nie mam siły, żeby nawet ruszyć ręką. Mama podchodzi do nas. - Skarbie... - mówi tonem, w którym słychać lekką nadzieję. - Jesteś taka wychudzona... - widzę, że ma czerwone, od płaczu, oczy. Podnosi prawą dłoń i zbliża ją do mojego policzka. Drżę. Zaczyna go gładzić. W tym momencie wszystko mi się przypomina. On... on mi tak robił. Na tę myśl zaczynam ruszać lekko głową w prawo i lewo, chcąc dać do zrozumienia, żeby zabrała rękę. Na pewno na mojej twarzy znajduje się grymas. Mama zabiera gwałtownie rękę i patrzy na mnie ze smutnym wyrazem twarzy. - Kochanie? - kieruje do pytanie do mnie, ale ja odwracam głowę w drugą stronę. Czuję pojedyńczą łzę spływającą po moim poliku. Czuję się strasznie. Boli mnie ciało, jak i serce.
- Julie... - tym razem to Austin. - Spójrz na mnie, proszę - kontynuuje. Nie wykonuje jego prośby. - Słońce... kto... kto ci to zrobił? - pyta, przełykając ślinę. Zaczynam się trząść.
- Jezu, Austin, biegnij po lekarza! - krzyczy moja mama, a ja nie mogę powstrzymać drżenia. Chłopak wybiega. Mama podchodzi do mnie i przytula mnie. Próbuję się wyrwać, nadal się trzęsąc. Wszystkie czyny kojarzą mi się z Jacksonem... Po chwili przybiega kilku lekarzy. Czuję lekkie ukłucie. - Co to jest?! - pyta z przerażeniem moja mama.
- Spokojnie, to na uspokojenie - odpowiada jeden. - Julie - mówi drugi, łapiąc moje ręce i przytrzymując je przy łóżku. - Musisz się uspokoić - patrzy na mnie, a ja kręcę głową w prawo i lewo. Przypominam sobie wszystkie momenty, gdy Jackson łapał mnie w taki sposób, a potem... gwałcił. Ta myśl wbija mi w serce tysiące pinesek.
- Zostaw mnie! - krzyczę, a łzy spływają mi strumieniami. Wiercę się strasznie. - Proszę, nie dotykaj mnie... Puść mnie - lekarz zabiera swoje ręce, patrząc na mnie z przerażeniem. Przed oczami mam scenę sprzed miesiąca. - Nie, nadal to boli! Proszę nie... - nie mogę się uspokoić. - Zrobię wszystko, tylko nie to... - płacz przejmuje nade mną kontrolę. Po minucie zaczynam wracać na ziemię i czuć się słabo. Tak naprawdę to miesiąc temu nie wypowiedziałam tych słów. One wtedy krzyczały we mnie wewnętrznie. Mój mózg je krzyczał. Płacz ustaje, ale nadal głośno chłycham.
- Oddychaj powoli - mówi ktoś, a ja wtedy zaczynam oddychać szybciej. Nie mogę tego zatrzymać. Po chwili się duszę. Widzę jak wyprowadzają Austin'a i mamę. Zakładają mi maskę tlenową. Dzięki niej zaczyna być dobrze, czuję się lepiej. Nie mam siły, zasypiam po raz kolejny...
*Kilka dni później*
Leżę i patrzę się w ścianę. Po tamtym ataku miałam jeszcze dwa. W szpitalu odwiedzała mnie codziennie rodzina, Rose i Austin. Każdego dnia było tak samo. Mówili oni do mnie, ale rzadko słuchałam, a jak już to nie zwracałam uwagi na znaczenie ich słów. Od tamtego feralnego momentu nie powiedziałam nic. Zupełnie nic, nawet jednego słowa. Wiem, że oni się o mnie martwią, ale ja czuję tylko pustkę. Za każdym razem, gdy ktoś złapał mnie za rękę natychmiastowo wyrywałam się i zawsze miałam głowę zwróconą na białą ścianę, po lewej stronie. Boje się dotyku, po prostu się boję. Zmuszali mnie do jedzenia, ale i tak nic nie przełknęłam. Muszą mi dawać pokarm przez kroplówkę. Wiem, że mam na całym ciele siniaki i zadrapania. Okazało się też, że mam złamane żebro i dlatego na wysokości klatki piersiowej mam bandaż.
Teraz na szczęście jestem sama w sali. Myślę o niczym, naprawdę. Przychodzi mi to z łatwością. Dzisiaj wychodzę ze szpitala. Nie czuję się z tego powodu dobrze, bo pewnie będzie ktoś u mnie cały czas siedział.
- Panienko - powiedział mój lekarz, który właśnie wszedł do sali. Odwróciłam się do niego powoli i spojrzałam obojętnie. - Jak się czujesz? Dobrze? - zapytał, a ja pokiwałam lekko głową. - Twoja mama już czeka przed drzwiami i zabiera cię teraz do domu - oznajmił z lekkim uśmiechem. Wstałam powoli z łóżka, uważając na złamane żebro. Lekarz wyszedł, a ja zarzuciłam płaszcz i założyłam buty.
Potem wzięłam do ręki małą torbę przyniesioną tu przez moją mamę. Znajdują się tam moich kilka ubrań i kosmetyki do codziennych czynności. Oczywiście nie do makijażu, bo ledwo co chciało mi się włosy czesać, a co dopiero się malować. Poza tym nie interesowało mnie jak wyglądam. Skierowałam się w stronę drzwi. Były uchylone.
- Jest zamknięta w sobie, potrzebny będzie psycholog - usłyszałam głos lekarza w momencie, gdy wyszłam na korytarz. On i jego rozmówczyni, czyli moja mama, spojrzeli na mnie równocześnie. - Trzymaj się, Julie - rzekł do mnie.
- Chodź, skarbie - powiedziała mama. - Najwyższy czas wracać do domu.
Szłam za nią, patrząc się w swoje buty. Na dworzu było zimno. Doszłyśmy do samochodu i weszłyśmy do środka. Przez całą drogę patrzyłam się w szybę i myślałam. "Po co ja do cholery wróciłam?" zastanawiałam się. "Nie mogłam po prostu się zabić? Na pewno teraz nie musiałabym znosić niczego i czuć tej cholernej pustki, chociaż nie powiem, żeby mi ona przeszkadzała. Ale i tak było bez sensu. Czuję, że nie jestem potrzebna. Tylko wszystkim zawadzam". Gdy dojechałyśmy wyszłam z samochodu i stanęłam prosto. Mama pokazała mi ruchem ręki, żebym szła przodem. Nie czułam się komfortowo, wchodząc do własnego domu. Nie czułam, że był on moim domem. Zdjęłam buty i płaszcz.
- Chodź, położysz się w swoim pokoju - wskazała palcem na schody. Weszłam po nich, a potem do swojego pokoju. Nic się w nim nie zmieniło. Odłożyłam torbę obok biurka i położyłam się na łóżku. Zwróciłam głowę w stronę ściany. - Julie... - usłyszałam głos mamy. - Musisz coś zjeść, proszę - powiedziała niemal błagalnie, ale ja nie przejęłam się jej słowami. - Jesteś strasznie wychudzona. To może doprowadzić do tragedii... Mało brakuje ci do anoreksji... - w jej głosie słychać było ogromny smutek. - Przyniosę ci coś zaraz.
Poszła, a po minucie wróciła. Położyła coś na etażerce, obok mojego łóżka i wyszła. Podniosłam się do pozycji siedzącej i zobaczyłam talerz z obiadem. Powróciłam do wcześniejszej pozycji i leżałam. Nie wiem ile czasu minęło, ale usłyszałam pukanie do drzwi. Nic nie powiedziałam.
- Julie? - usłyszałam tak dobrze znany mi głos. - Skarbie... - podszedł do łóżka i usiadł na skraju, gdyż poczułam, że materac się ugiął. - Zjedz to, proszę. Nie dla mnie, ale dla siebie - w jego głowie słychać było smutek. Poczułam ukłucie w sercu. - Twoja mama mówi, że słabniesz, z każdym dniem coraz bardziej. Niedługo nie będzie miała siły wstać nawet z łóżka i trafisz do szpitala - mówił spokojnie. - Rozumiem cię, że cierpisz. Ale to boli, kochanie - był załamany. - Jak się czujesz? - zapytał po kilku minutowej ciszy. - Jul, powiedz coś, cokolwiek.
- Pytasz jak się czuję?! Jak?! Naprawdę chcesz wiedzieć?! Czuję się jak gówno Jak jedno wielkie zero. Brzydzę się sobą, nienawidzę siebie i swojego ciała! Ciebie boli?! Naprawdę?! To mnie bolało jak mnie bił, kopał! To ja musiałam znosić jego dotyk! To ja byłam gwałcona miesiącami! To ja robiłam za praczkę, sprzątaczkę, kucharkę i wiele innych! To ja byłam zamknięta, jak w jakiejś pieprzonej klatce! To ja chciałam i chcę umrzeć! Ciebie poboli i przestanie, a mnie nie! Nigdy tego nie zapomnę! Tych okropnych, strasznych oczu, które patrzyły na mnie wzrokiem chorego pożądania i mordu, tych wielkich łapsk, którymi wodził po moim ciele i dotykał wszędzie, dosłownie wszędzie i tych ust, które wymawiały okropne słowa! Nigdy nie zapomnę, gdy kazał, żebym mu obciągnęła! I to nie raz! Rozumiesz?! Czułam się jak dziwka! Robił ze mną, co chciał! Nie mogłam nic zrobić, żeby temu zaprzestać! Jak mam się czuć?! Mam być szczęśliwa?! Nie potrafię! Boję się czyjegokolwiek dotyku, nawet własnej matki! Nigdy czegoś takiego nie przeżyłeś, więc proszę cię nie mów mi, co mam do cholery robić!!! - wykrzyczałam, odwracając się do niego. Powiedziałam wszystko, co siedziało we mnie od miesięcy. W trakcie mojej wypowiedzi zaczęłam płakać i dotąd nie mogłam przestać. Dławiłam się śliną. Mama i tata wbiegli do pokoju. Patrzyli na nas przerażeni.
- Prze-przepraszam - wydukał Austin i wyszedł w szoku. Rodzice podeszli do mnie, ale ja odwróciłam się w drugą stronę. Poczułam się lepiej, że wreszcie to powiedziałam.
***************************************************************************************************
Hejcia :* Dodaję dopiero teraz, bo miałam ferie i wyjechałam (:
No nareszcie myślałam ze nic tu się nie pojawi xd Kocham tego bloga świetnie piszesz !!! :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam:( Dziękuję!! ❤
UsuńBoski mam nadzieje że wszystko wróci do normy. I Jul się z tego otrzasnie. Czekam na nexa. Jeszcze raz bosko piszesz
OdpowiedzUsuńZobaczysz kochana :D x
UsuńWow :o
OdpowiedzUsuńHaha, ten komentarz mnie rozbawił :) ❤
UsuńO bracie, nie wierzę. KOCHAM CIĘ PAULA, MOJA KOCHANA PAULA vrhbnefimdwkl
OdpowiedzUsuńnie no, tu mnie zabiłaś, zajebisty, kocham to opowiadanie mimo że.... wiesz..
świetne to jest, zaskakujesz mnie z każdym rozdziałem, nie spodziewałam się. szalejesz XDD
kocham cię i tego bloga, było kilka literówek ale to pewnie wina autokorekty, bo pisałaś z fona, ale walić to hehehehe
świetne, czekam na kolejny i chce być poinformowana jako PIERWSZA.
pozdrawiam żabko xoxo
zapraszam na swojego XD http://the-step-near-love.blogspot.com/
Ja Ciebie też Agatko :*
UsuńMiło mi to słyszeć, haha :D
Nie pisałam z fona, ale pisałam o 5 nad ranem, więc nawet nie zwróciłam uwagi na to i nie przeczytałam jeszcze raz, bo marzyłam tylko o spaniu, a chciałam już dodać!! :D Ale postaram się zwracać na to uwagę, dziękuję:)
Oki, obiecuję, że będziesz.
Ja też zapraszam serdecznie na jej bloga, warto wejść:)
Buziaki x
omg super rozdział! Genialnie piszesz! zazdro :D <3 czytam tego bloga od 1 rozdziału i nie przerzucę się na innego haha :D no i czekam na next ;* :)
OdpowiedzUsuńNie ma czego zazdrościć:(
UsuńJejku, tak mi miło ❤
Kocham takie komentarze, dają mi taką motywację, że chce mi się tylko pisać i pisać :D
Lov x
Super kiedy next?
OdpowiedzUsuńZa 2/3 dni ;) ❤
UsuńNo nieźle xd Austina zacięła xd cudownie może next dodasz wcześniej ??
OdpowiedzUsuńdodałam ;*
UsuńŚwietnie się czyta to opowiadanie xd czekam na ciąg dalszy pozdrawiam Pamela ✌
OdpowiedzUsuńdziękuję Pamela ♥
UsuńStrasznie smutny koniec tego rozdzialy :'(
OdpowiedzUsuńNo niestety:( pozdrawiam x
UsuńTego się nie spodziewałam ❦:o
OdpowiedzUsuńI właśnie o to chodzi :*
UsuńNo że wszystko powie tego się nie spodziewałam zaskoczyłaś mnie mega pozytywnie ! ;*
OdpowiedzUsuńOch dziękuję, miło ♥♥
Usuń